No więc usiedliśmy wszyscy w salonie i tak wspominaliśmy jak się poznaliśmy na hali, bo pomyliłyśmy budynki i nie weszłyśmy do tego co miałyśmy. Na szczęście Luca pokazał nam gdzie mamy iść, ale dla pewności odprowadził nas pod właściwy gabinet. Po czym dyrektor szkoły odprowadził nas do hali, gdzie rozmawialiśmy z trenerem i powiedział, że możemy przychodzić do niego, bo też wtedy grałyśmy, no zanim ten, to ten... Więc po czym okazało się, że będziemy razem w klasie z Lanazą i Vetterim, a Zaytseva poznałyśmy przez to, że jego rodzice powiedzieli, że nas przyjmą na to wymianę. A Piano no to już na treningach. Kiedyś się wygłupialiśmy i założyłyśmy się która z nas mocniej potrafi zagrywać, no nawiasem ja wygrałam, wiecie atakująca... Ale wracając, to ten zagrywałyśmy i o mało nie zabiłyśmy właśnie środkowego... Jakby był parę cm bliżej prawej strony to nie wiem czy czasem karetka nie była by potrzebna. No i najlepsze jest to, że wszyscy razem chodziliśmy do tej szkoły. Najlepsze akcje i tak przeżywaliśmy w czwórkę (Filippo, Luca, Mary i ja). Potem poznałyśmy na spotkaniu Dragana.
-A pamiętacie akcje, jak Luca łaził pod ławkami?-Przypomniał sobie Filippo.
-Weź mi nic nie mów, do dzisiaj się zastanawiam, jak takiego mamuta nie da się nie zauważyć... -stwierdziła ze śmiechem Mery.
Może po krótce wyjaśnię o co chodziło... Więc byliśmy na lekcji chemii i założyliśmy się z nim, że nie da rady przejść pod ławkami, podejść do tablicy, napisać na niej "Kochamy Panią" i wrócić na miejsce. No to on, że dobra. No to zrobił to, a babka nawet się nie skapła, dopiero jak wrócił już na miejsce... Do dzisiaj się zastanawiamy, jak to się stało, że go nie zauważyła... No kurde to jest wieżowiec, a ona taka mała, 170 cm w szpilkach i kapeluszu... No i co? Musieliśmy mu za to kupić wszyscy czekoladę.
-Albo jak Luca przystroił Filippo i został barankiem?-Przypomniała Mery
-Nawet mnie nie denerwuj-odpowiedział sam zainteresowany.
Tu może też wyjaśnię... Była lekcja z angielskiego i nasz kochany Lanaza sobie zasnął. No to Luca ozdobił go bawełną na buzi i włosach i tak chodził z całe 2 lekcje, aż poszedł do łazienki i zaczął się drzeć. To chyba był jedyny raz, gdzie się do nas nie odzywał.
Więc wspominaliśmy nasze dawne czasy i do naszego mieszkania wpadły Skrzaty. Spojrzałyśmy na nich.
-A Wy co? Psy Was gonią czy jaka cholera?-Zapytałam.
-Nie... Stęskniliśmy się za naszymi paniami.
-Wypraszam sobie...-powiedziałam.
-Waszą własnością nie jesteśmy...-powiedziała Maryś. Na jej policzku został jeszcze mały ślad, po tym uderzeniu. Mam ochotę dorwać tego gnoja i się z nim rozprawić. A to, że jestem teraz kaleką to nic nie znaczy... Dorwę tego idiotę od idiotów to go rodzona matka nie pozna, a najlepsi lekarze go nie poskładają...
-Jezu Chryste, co Ci się stało?!- Zapytał Marechal i po chwili był już obok niej i dotykał tego miejsca.-Kto Ci to zrobił?! Dorwę i skrócę go o nogi i ręce...
Ja poczułam jak ktoś się do mnie przytula i wtedy poczułam silny ból na dole w klatce piersiowej, aż jęknęłam i zwróciłam uwagę wszystkich zgromadzonych.
-Hej, kochanie to tylko ja...
-Weź te ręce-powiedziałam, przez zaciśnięte zęby.
-Ale ja Ci nic nie...
-Zabieraj je...-krzyknęłam już, bo to na serio bolało.
-Pola, co jest?- Zapytał Ivan.
-Jak mnie chwycił to mnie zabolało.
-Co?! Pola, powiedz, że nic Ci nie zrobili...- Zmartwiła się rozgrywająca.
-Nie, jest w porządku, po prostu musiał mnie mocno chwycić...
-Czekaj, co się stało?-Zapytał zdezorientowany Marcyniak.
-Luca, proszę wyjaśnisz mu? A ja wezmę Pole do łazienki i to obejrzę-powiedział Filippo.
-Ale...
-Żadne ale... Już...
-Pola?-Zapytał Mariusz, widziałam, że mu się to nie podoba. Był zły.
-Zaraz wrócę, to jest mój przyjaciel, tylko przyjaciel ze szkolnych lat -wyszeptałam mu to do ucha i pocałowałam. Po czym poszłam do łazienki z Filippo.
-Dobra, pokaż to, bo ja wiem, że prawdy nie powiesz...
-Filip, to nic takiego, serio...
-Jasne, jasne... Pokazujesz po dobroci, czy mam użyć siły?
-Ale jesteś uparty.
Podniosłam koszulkę z ledwością, a tam co? Kuźwa siniak jak pięść.
-I to ma być jasna cholera nic?
-Przestań dramatyzować...
-Co przestań, Ty możesz mieć żebra złamane, albo coś gorszego...
-Oj przestań... Nic się ze mną nie dzieje... Po boli, po boli i przestanie...
-Jesteś uparta, ale dobra niech Ci będzie... Ale chociaż daj to nasmarować maścią i założymy bandaż, gdzie macie to?
-W szafce na dole, obok pudełka, jest apteczka.
Poszedł i ją wyciągnął, po czym nasmarował mi to i zabandażował.
-Pola, a Ty coś się zmieniłaś...
-Ale w jaki sensie?
-No ostatnio jak byliśmy, to Ty chciałaś iść na zakonnice i nikogo nie chciałaś słuchać, a teraz co? Kurde ostatni raz widziałem Ciebie w krótkich spodenkach to chyba jak byliśmy w liceum... I do tego jeszcze chyba na treningu lub jak robiliśmy noc kabaretową...
-Noce kabaretowe to ja miałam z Wami prawie cały czas...
-Ale nie bawiłaś się dobrze?
-Ja? Kurde, dziękowałam Bogu, że przeżyłam i że mnie złapali.
-Tak, to pff...
Udał obrażonego, no to wiedziałam, co muszę zrobić, by Pan "Obraza" się ogarnął. "Poszłam"do niego i się przytuliłam.
-Oj co ja z Tobą mam...
-No ciekawie, ale i tak wrócę do akcji...
-Jakiej akcji?
-No tylko Ty się zaraz dowiesz...
-Czekaj, czekaj... Jak to pierwszy? A twój men?
-To nie jest mój men...
-Jasne, jasne...
-No tak, nie jest...
-Dobra, jeszcze nie...
-A zarobiłeś kiedyś od kogoś z papucia?
-Tak... Od Ciebie dostawałem.
-To może chcesz bym to poprawiła?
-Pff... Jeszcze zobaczymy. Ale co to za wiadomość?
-No chce wrócić do siatkówki.
-Na prawdę?
-Tak... Na prawdę.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę-przytulił mnie.- W końcu zmądrzałaś.
-Ale najpierw to ja muszę wrócić do sprawność.
-A to szybko minie... Zobaczysz... A wiesz, że czekają na Ciebie?
-Mówisz?
-No serio, czekają na Ciebie, więc jakby te głąby nie chciały Ciebie przyjąć do dzwoń od razu do mnie i przyjeżdżaj, a dla twojego niedoszłego jeszcze gagatka też się miejsce znajdzie... Jak coś...
-Powiedział ktoś, że jesteś trzepnięty?
-Tak! Cały czas mi to powtarzasz, od niedawna moja mama, trener, dziewczyna, a nawet teraz mój tata...
-Haha... O ja...
-Wiem, to co wracamy?
-Tak, ale Filip...
-No co jest mała...
-Możesz to zostać między nami?
-Pewnie...
-Dzięki wielki człowieku...
Parsknęliśmy śmiechem i weszliśmy do salonu do tej ekipy.
-Właśnie, Ivan. Jak tam żona i mały?- Zapytałam jak tylko wyszliśmy z łazienki.
-A bardzo dobrze... Chyba też będzie siatkarzem, bo uwielbia się ze mną bawić i próbuje już coś odbijać- powiedział dumnie wypinając pierś.
-Boże zachowaj...-spojrzałam w górę, a oni się zaśmiali.
- Ale wiesz co Pola, cały czas mi jęczy za uchem kiedy przyjedzie ciocia Mery- skończył naśladując małego. Spojrzałam na Mery, na jej twarzy pojawił się rumieniec.
Czułam na sobie wzrok Maria, ale się tym nie przejęłam. Usiadłam obok Filipa na kanapie, tak bym widziała Mariusza. A ten pożerał mnie wzrokiem. No to nie byłabym sobą. Nachyliłam się nad uchem Filippo i szepnęłam:
-Słuchaj, jest sprawa... Chce sprawdzić, czy ten gagatek coś do mnie czuję...
-Wiem o co chodzi... Ale jak coś bym robił nie tak to dźgnij mnie w żebra.
Mrugnęłam mu, to był nasz taki znak, gdzie dawaliśmy sobie sygnał. No to Filippo się rozkręcał, a Mario się gotował. Czyli nie jestem tylko jakąś tam dziewczyną dla niego.
(Mariusz)
Trening jak trening, chociaż nie... Byłem jakoś nie spokojny. Coś mi mówiło, że coś się stanie, ale stwierdziłem, że nie... Przecież nic się nie dzieje, ale tak jakoś błądziłem w myślach. Kiedy na szczęście skończyły się nasze katusze poszliśmy wszyscy do szatni i się ogarnęliśmy.
-Ej, idziemy do dziewczyn? Coś mnie nie pokoi...- zagadał mnie Nico.
-Czyli nie tylko ja miałem takie przeczucie?
Nic nie odpowiedział, tylko wsiedliśmy do jego auta i pojechaliśmy. Szybko wpadliśmy do tej klatki, a potem do ich mieszkania, a one co? Kurde siedzą z Włochami i se gadają o dupie Maryni...
-A Wy co? Psy Was gonią czy jaka cholera?-Na dzień dobry Pola.
-Nie... Stęskniliśmy się za naszymi paniami-powiedziałem.
-Wypraszam sobie...-zaczęła Pola.
-Waszą własnością nie jesteśmy...-dopowiedziała Maryś, a na policzku miała jakiś czerwony ślad, który powoli robił się fioletowy.
-Jezu Chryste, co Ci się stało?!-Zapytał Marechal i po chwili był już obok niej i delikatnie dotykał siniejącego miejsca.-Kto Ci to zrobił?! Dorwę i skrócę go o nogi i ręce...
Ja w tym czasie podeszłem do Poli i się przytuliłem do niej od tyłu, a ta się wystraszyła, chyba, dlatego jej oznajmiłem, że to ja, a ona zaczęła na mnie krzyczeć.
-Pola, co jest?- Zapytał Zaytsev.
-Jak mnie chwycił to mnie zabolało.
-Co?! Pola, powiedz, że nic Ci nie zrobili...-zaczęła Mary i chyba się nawet wystraszyła.
-Nie, jest w porządku, po prostu musiał mnie mocno chwycić...
-Czekaj, co się stało?-Zapytałem, bo serio nie wiedziałem.
-Luca, proszę wyjaśnisz mu? A ja wezmę Pole do łazienki i to obejrzę-powiedział Filippo.
-Ale...-powiedział Pola.
-Żadne ale... Już...-powiedział Filippo, a ta zaczęła iść w tym kierunku
-Pola?-Zapytałem zły, bo ja już zaraz eksploduję. No bo idzie z jakiś gościem, a ja nie wiem o co chodzi.
-Zaraz wrócę, to jest mój przyjaciel, tylko przyjaciel ze szkolnych lat -wyszeptała mi do ucha i pocałowała, po czym udała się z nim do łazienki.
Ja usiadłem i słuchałem tej opowieści. Ale kiedy usłyszałem co się stało, to chciałem dorwać tego gnoja. Marechal też się gotował, ale mocno przytulał ją do siebie, po czym nastała cisza...
Po czym przyszła Pola z tym przyjacielem i se usiadła obok niego. Coś wyszeptała, a on jej. Po czym jego ręka poleciała na jej ramie, to dalsze. Po tym jego druga dłoń zaczęła jeździć po tym, które jest bliżej. Nie powiem, że się we mnie nie zagotowało. Jakiś chłop ją dotykał. Chyba Marysia to zauważyła, bo po prosiła Pole do kuchni i wtedy zostaliśmy sami. Pogadaliśmy o siatkówce, a ja cały czas mierzyłem tego Lanaze... A on tylko głupio się uśmiechał. Po czym chłopak poprosił mnie na rozmowę. Wyszliśmy na balkon, gdzie zaczął rozmowę.
-Słuchaj, Pola i ja, nic nas nie łączy. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Serio. A jeśli czujesz coś do niej, to chłopie śpiesz się, bo wiem jak się śliną chłopaki na jej widok. Jak chcesz coś o niej wiedzieć to wal śmiało, bo znam ją dosyć dobrze, bo spędziła u nas liceum, a ja ją znam jak własną kieszeń.
-A skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz?
-No to patrz-pogrzebał coś w swoim telefonie, po czym mi go pokazał.- To jest moja narzeczona Anita, jesteśmy ze sobą 4 lata, w przyszłym roku chcemy się pobrać. Więc nie wiem dlaczego tak twierdzisz...
-No dobra, kocham ją, ale ja nie wiem czy ona mnie też...
-To wiedz, że tak... Rozmawiałem z nią teraz i też coś czuje do Ciebie...
-A co jej jest?
-Nie wiem... Może to tylko stłuczenie, albo siniak, bo nie chciała jechać do szpitala. Ale się nie martw. Niedługo jej przejdzie, ale pomagaj jej i przypominaj o maściach. Aha... Bądź przy niej teraz. Bardzo Cię proszę, bo teraz będzie dla niej trudny okres... Jak teraz to zniesiesz, to ona wtedy będzie wiedzieć, że ma w Tobie wsparcie i wszystko będzie dobrze... Ale jak ją skrzywdzisz to Ci jaja urwę i przyszyje do czoła, zrozumiano?
-Tak, przecież jej bym nie skrzywdził...
-Taki jeden tez tak mówił i co innego zrobił-powiedział pod nosem, ale chyba tak żebym nie usłyszał.- Dobra, chodź, bo jeszcze mnie zatłucze, że coś Ci zrobiłem albo nagadałem.
-Hehe... Jasne... I dzięki...
-Nie ma sprawy, jak coś to dzwoń, bo zależy mi na jej szczęściu... Dużo w życiu przeszła i nie chce by więcej przeżywała..
-Jasne...
Nie wiedziałem za bardzo o co chodzi, ale już nie pytałem. Jak będzie kiedyś taka możliwość to ją zapytam. Wróciłyśmy na miejsce, ja pociągnąłem później Pole na swoje kolana i się w nią wtuliłem ale teraz delikatnie, po czym dostałem w łeb, a ona usiadła na przeciwko mnie i zerkała na mnie co jakiś czas i się uśmiechała. Jezu... Jak ja kocham jej oczy... I ten jej uśmiech...
(Mery)
Wróciliśmy do domu. Oczywiście Teo odrazu poszedł do kuchni po lód i zabrał mnie do łazienki. Środkowy odrazu przyłożył mi woreczek do policzka w który uderzył mnie Damian.
- Gdzie się podziała ta wyszczekana dziewczyna, która potrafiła tak zmieszać z błotem, że człowiek pamiętał to do końca życia?- Zapytał Teo patrząc mi w oczy i nikle się uśmiechając.
Wiedziałam o co mu chodzi... Kiedyś potrafiłam zmieszać z błotem każdego kto mi nacisnął na odcisk, otwarcie mówiłam co myślałam, każdy o tym wiedział, jeśli coś mi nie pasowało to zawsze o tym mówiłam. Każdemu potrafiłam wygarnąć prosto w twarz, powiedzieć szczerze co mi nie pasuje... A teraz? Teo miał rację... Zmieniłam się, jestem zaprzeczeniem siebie z czasów LO kiedy ich poznałam...
- Nie wiem, chyba ta dziewczyna została we Włoszech- powiedziałam cicho.
- No to chyba będę cię musiał z powrotem zabrać do LO, żeby wróciła...- powiedział z uśmiechem.
Spuściłam lekko głowę, bo on miał rację, zresztą jak zawsze...
- Mała, co jest?- Zapytał odgarniając kosmyk włosów z moich oczu.- Mała?
- Czemu wszystko jest takie trudne? Czemu to nie może być tak jak w LO, czemu? Powiedz mi, czemu?- Powiedziałam i poczułam łzy na policzkach.
- Mery, jesteś dorosła, to z góry jest przesądzone, że im jesteś starszy tym wszystko jest trudniejsze...
- Ale tam wszystko było takie łatwe, takie proste... Nikt się o nic nie czepiał...
- Nawet o fajki za szkołą?- Zapytał brunet a ja w końcu się uśmiechnęłam. Wiedział jak mnie podejść.- No teraz ci niestety nie zaproponuję fajki, bo sama ją możesz kupić, a nawet całą ramę- powiedział z uśmiechem i puścił mi oczko.
To była taka nasza mała tajemnica... Jak chciałam z nim szczerze pogadać, albo coś mnie męczyło to do niego podchodziłam i pytałam się go na ucho czy ma fajki. Od razu wiedział o co chodzi. Co było najlepsze, zawsze jak miałam jakiś problem i do niego przychodziłam to zawsze rzucał wszystko żeby mi pomóc...
Moje oczy znowu zaszły mi łzami.
- Przepraszam...- wyszeptałam a on na mnie spojrzał zaskoczony.- Przepraszam, bo miałam cię już nie plątać w moje sprawy...
- Maryś, jest ok. Ciesze się, że znaleźliśmy się wtedy w tym parku... I nie masz mnie za co przepraszać, jasne?- Dokończył, a ja pokiwałam głową.
Teo był dal mnie jak brat, był jak Arek, jeden i drugi... Wspaniały, opiekuńczy, miły, ale jak trzeba było to postawił do pionu... Za to go uwielbiałam...
- Boli się jeszcze ten policzek?
- Tak troszkę- powiedziałam zgodnie z prawdą.
Środkowy nachylił się i pocałował miejsce w które zostałam uderzona. Zawsze tak robił... Stłukłam sobie kolano, zdarłam łokieć, coś mnie bolało... Zachowywał się jak Arczi...
- Lepiej?- Zapytał z uśmiechem.
- Lepiej- odpowiedziałam i poszliśmy do salonu.
Zaczęliśmy wspominać stare, dobre czasy jak się poznaliśmy, albo jakie numery wycinaliśmy. Jak Luca czołgał się pod ławką i napisał na tablicy "Kochamy Panią"... Boziu, do dzisiaj nie wiem jak babka 170 cm w szpilkach i kapeluszu nie zauważyła niemal 2 metrowego gościa! Albo jak Filippo na jednym z angielskich uciął sobie drzemkę i Luca dał mu pełno bawełny we włosy i na twarz i chodził tak dwie lekcje! Jak poszedł do łazienki... Jak się zważyło! Nie odzywał się do nas przez dłuższy czas... Był naprawdę wściekły...
Jak lądowaliśmy na dywaniku to zawsze w czwórkę... To była jakaś masakra... Wszyscy nauczyciele nas z tego znali... Przesadzali nas na każdej lekcji z nadzieją, że się uciszymy, ale gdzie tam... Darliśmy się przez połowę klasy jeden do drugiego... Jedyna nauczycielka, która nas lubiła (a przynajmniej mnie) to była nauczycielka angielskiego. Zawsze se ze mną pogadała kiedy innym się nie chciało... Mi wymowa w innych językach nie jest obca, gorzej z pisownią i gramatyką... To jest masakra -.-
Oczywiście w burzyły nam "nasze" Skrzaty. Oczywiście nie obeszło się bez kilku złośliwości, ale co tam...
Jakby mogło być inaczej, kiedy Nico zobaczył mój policzek to odrazu nie wiadomo co się stało. Wysiliłam się na lekki uśmiech kiedy gładził mnie po miejscu w które dostałam. Po chwili usłyszeliśmy głośne syknięcie Poli. Okazało się, że coś jest nie tak z żebrami. Filippo powiedział, że na to zerknie. Jak w Mariuszowi się zagotowało... Na całe szczęście Polcia go uspokoiła.
Więc Luca zaczął swoją opowieść co się stało. Starałam się zachować kamienną twarz, co mi się jako tako udało. Czułam jak w Nico się gotuje. Z każdym słowem przytulał mnie mocniej. Kiedy atakujący skończył nastała cisza. Spojrzałam na Maria. Jego oczy były przepełnione żądzą mordu, tak jak oczy Francuza... Eh... Trzeba będzie ich powstrzymywać od rękoczynów...
Nastała cisza, którą przerwała Pola i Filip, którzy właśnie wyszli z łazienki. Oczywiście Polcia zapytała Ivana jak tam u niego, wiecie, jak żona i synek, no to blondyn się zaśmiał, że dobrze, że młody chyba będzie siatkarzem, na co Polcia się zaśmiała, że Bóg ma go uchować, na co się zaśmialiśmy.
- Ale wiesz co Pola, cały czas mi jęczy za uchem kiedy przyjedzie ciocia Mery- spojrzał na mnie udając małego. Już wiem po kim Sasha ma mimikę... Wypisz wymaluj tatuś. Kiedy to powiedział lekko się zaczerwieniłam, bo rzeczywiście, długo go nie widziałam i musiałam bym polecieć do Moskwy żeby go zobaczyć...
Wracając, Pola usadowią się koło przyjmującego, wymienili między sobą dosłownie dwa zdania, po czym Filippo ją objął ramieniem, a on lekko go gładziła po bicku. Widziałam jak w Mariuszowi się gotuje.
- Pola, możemy pogadać?- Zapytałam mojej przyjaciółki i poszłyśmy do kuchni.
- No co jest?- Zapytała Polcia.
- Co jest? To ja powinnam zadać ci to pytanie. Co to za sceny z Fifim? Nie widziałaś jak Mariusz się gotował?
- Właśnie to chciałam osiągnąć...
- Jeśli Fifi od niego zarobi... Zaraz, że co proszę?!
- Chciałam sprawdzić, czy darzy mnie uczuciem...
- Wyszło ci. Aż się w nim gotowało...
- Widziałam... I nawet się trochę z tego cieszę. Chyba mu naprawdę na mnie zależy.
- No też tak myślę...
- A tak apropos, co się działo w łazience z Teo?
- Ale co?- Zapytałam zdezorientowana.
- No co, no co... Dość długo tam byliście...- powiedziała w końcu dwuznacznie poruszając brwiami.
- No co... Uświadomił mi jak bardzo się zmieniłam od czasów LO...
- No niby jesteś taka sama, ale spokojniejsza, mniej wyszczekana.
- I to mi właśnie uświadomił Teo... Potem jeszcze wspominaliśmy stare czasy, jak rozwiązywaliśmy razem problemy...
- Jak paliliście za szkołą- przerwała mi, a ja się uśmiechnęłam.
- Między innymi- odpowiedziałam i wybuchłyśmy śmiechem.- Dobra, wracajmy, bo się tam jeszcze mogą wyzabijać.
- No w sumie masz rację- przytaknęłam mi przyjaciółka i wróciłyśmy.
Wszyscy już tam siedzieli i gadali o wszystkim i niczym. Jak tylko przyszliśmy Mario pociągnął Polcie na kolanie i lekko ją przytulił. Oczywiście dziewczyna zdzieliła go po głowie i usiadła na przeciwko i cały czas się uśmiechała. Ja sama zajęłam miejsce między Teo a Nico.
Chwilę jeszcze pogadaliśmy w ósemkę, a potem nasi Azzurri pożegnali się z nami i wrócili do swojego hotelu. Oczywiście Teo mi obiecał, że jak tylko będzie miał czas to zabierze mnie do Florencji, tam gdzie się poznaliśmy na treningu, żeby wróciła ta stara Mery. Oczywiście został za to zdzielony po głowie, co było trudne, bo ja, dziewczyna 170 cm wzrostu, chciałam (i to zrobiłam) trzepnąć po tym łbie gościa który ma 208 cm... To musiało wyglądać komicznie, bo wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Kiedy nasi przyjaciele wyszli usiedliśmy w czwórkę w salonie. Zapadła cisza... Nie wiedzieliśmy od czego zacząć.
- Mery...- zaczął nie pewnie Nico.- Co zrobisz z tym fantem?
- Jakim fantem?- Zapytałam zdezorientowana.
- Pójdziesz z tym na policję?- Dołączył się Mariusz. Więc o to chodzi...
- Chłopaki, dajcie spokój- powiedziałam cicho.
- Ale oni mają jako tako rację, Maryś, ty to powinnaś zgłosić- poparła ich Pola.
Spojrzałam na nią wzrokiem typu "I ty Brutusie przeciwko mnie?"... Nie chciałam tego zgłaszać, bo nie mają na niego nic.
- A co mamy na niego? Równie dobrze, może powiedzieć, że się uderzyłam. Poza tym co mu zrobią? Dostanie max zawiasy, a jak go policja przesłucha, to może potem mnie znaleźć, tak jak to zrobił dzisiaj...
- Mery, to tak nie może być...- powiedział spokojnie Nico.
I wtedy coś pękło... Zabrzmiał jak Teo i Arek... Nie wytrzymałam... Wstałam i po prostu wyszłam. Wzięłam swoją torebkę i wyszłam do parku. Usiadłam na oparciu od ławki. Zaczęłam przeszukiwać torebkę i w końcu znalazłam to czego szukałam... Wyciągnęłam to, znalazłam zapalniczkę i odpaliłam.
Zaciągnęłam się i pozwoliłam, żeby dym wypełnił moje płuca... Mimo że nie paliłam od czterech lat, przyniosło mi to ulgę i jako taki spokój. Nie wiem ile tak siedziałam, 5, 10, 50 minut... Nie wiem...
- Nie wiedziałem, że palisz- usłyszałam głos przyjmującego.
- Nie pale...
- A to co masz w ręce to co, pies?
- Nie...- odpowiedziałam markotnie.
- No więc?
- To jest pierwsza fajka od czterech lat...
- A czemu?
- Bo pierwszy raz od czterech lat coś mnie przerosło- wyznałam i po moich policzkach spłynęły łzy...
(Nico)
Przez cały trening miałem wrażenie, że coś się stało. Jak tylko weszliśmy do szatni to zaproponowałem Mariuszowi, żebyśmy pojechali do dziewczyn, jak się okazało też miał jakieś złe przeczucia. Więc jak tylko się przebraliśmy to pojechaliśmy do nich. Wbiegliśmy na ich klatkę i weszliśmy do mieszkania, a te co? Kuźwa z Włochami se siedzą i śmieją. Jak nas zobaczyły oczywiście były jakieś głupie komentarze czy goniły nas psy. No to się odszczekaliśmy.
Niby wszystko było ok, ale jak Mery się odwróciła to zobaczyłem jej policzek. Był czerwony i zaczynał sinieć. Momentalnie do niej podeszłem. Zapytałem co się stało delikatnie głaszcząc ten policzek. Chciałem dorwać tego gościa i tak go urządzić, że nawet rodzona matka by go nie poznała, a najlepsi chirurdzy by go nie poskładali...
Polci chyba też coś się stało, bo jak tylko Mario ją przytulił to się na niego wydarła. Potem poszła z tym całym Lanzą do łazienki, a Vettori nam wszystko powiedział.
Kiedy słuchałem jak wrzeszczał na Mery, jak ją spoliczkował... Gotowało się we mnie. Byłem gotowy znaleźć tego gnoja i powyrywać mu wszystkie kończyny, powoli spuścić z jego debilnego ciała krew, obedrzeć go ze skóry...
Człowieku otrząśnij się! Naoglądałeś się za dużo Dextera! A może by tak na żywca rozciąć mu brzuch, włożyć mu tam żywego kota i zaszyć, albo powoli do krwiobiegu wstrzykiwać wodę... Stop idioto! Ostatni raz oglądałeś ten serial...
Przytuliłem ją do siebie jeszcze mocniej. Nastała cisza... Mario pewnie był tak samo zszokowany i wściekły jak ja.
Po chwili przyszła Polcia z Filippo i rozkręciła rozmowę. Oczywiście po wnerwiała Maria, za co Mery wzięła ją na rozmowę, a potem Lanza poprosił Mariusza, a ja zostałem sam z Lucą, Matteo i Ivanem. Środkowy Azzurri podszedł i usiadł koło mnie.
- Zależy ci na niej?- Zapytał poważnie Piano, na co tylko cicho westchnąłem.
- Spoko, nikomu nie powiemy- oznajmił przyjmujący podbudowując mnie na duchu.
- Tak, zależy mi na niej- powiedziałem cicho.
- To jak coś będziesz chciał wiedzieć, albo nie wiedziałbyś co robić- zaczął Matteo i wręczył mi kartkę z trzema podpisanymi numerami,- wal śmiało, pomożemy, zawsze.
- To miło z waszej strony, ale czemu chcecie mi pomóc?
- Bo ta dziewczyna wywróciła nasz świat o 180 stopni- powiedział spokojnie Luca
- W jakim sensie?
- Przyszła, zrobiła z nas lepszych ludzi i została- odpowiedział Ivan, a ja spojrzałem na niego pytającym wzrokiem.
- Może kiedyś ci powie, tylko nie męcz jej, za dużo przeszła i jak będzie chciała to powie ci o wszystkim sama- odpowiedział na moje niezadane pytanie Matteo.
W sumie, znam ją krótko, więc nie wiem wszystkiego. Kiedy tylko Piano mi odpowiedział do pokoju wszedł Maniek z Filippo, a zaraz potem Mery i Pola.
Zaczęliśmy ze sobą gadać, aż Azzurri oświadczyli, że muszą już wracać do hotelu. Odprowadziliśmy ich do drzwi. Matteo coś powiedział po włosku do Mery za co dostał w łep od blondynki co wyglądało prześmiesznie, bo dziewczyna była dużo niższa od niego.
Kiedy Włosi wyszli usiedliśmy w salonie. Zapadła cisza... Przerwałem ją po chwili...
- Mery...- zacząłem niepewnie.- Co zrobisz z tym fantem?
- Jakim fantem?- Zapytała zdezorientowana.
- Pójdziesz z tym na policję?- Dołączył się Mariusz.
- Chłopaki, dajcie spokój- powiedziała cicho.
- Ale oni mają jako tako rację, Maryś, ty to powinnaś zgłosić- poparła nas Pola.
Spojrzała na nią wzrokiem typu "I ty Brutusie przeciwko mnie?"... Nie chciała tego zgłaszać, to było pewne.
- A co mamy na niego? Równie dobrze, może powiedzieć, że się uderzyłam. Poza tym co mu zrobią? Dostanie max zawiasy, a jak go policja przesłucha, to może potem mnie znaleźć, tak jak to zrobił dzisiaj...
- Mery, to tak nie może być...- powiedziałem spokojnie.
Coś się stało. Dziewczyna wstała, wzięła torebkę i wyszła. Zostaliśmy w szoku.
- Pójdę po nią, może...- powiedziała Pola ale ją zatrzymałem.
- Ja to zrobię, może przy okazji coś jeszcze z niej wyciągnę- przerwałem Polci i wyszedłem.
Nie było jej przed bolkiem więc skierowałem się do parku. Nigdzie jej nie było. Już miałem się poddać kiedy zobaczyłem znajomą postać, która siedziała na oparciu jednej z ławek. Przyjrzałem jej się bliżej... Tak, to była Mery... Ale zaraz zaraz... Od kiedy ona pali?!
Podszedłem i usiadłem obok niej na tym oparciu.
- Nie wiedziałem, że palisz- powiedziałem cicho.
- Nie pale...
- A to co masz w ręce to co, pies?
- Nie...- odpowiedziała markotnie, coś ją gryzło...
- No więc?
- To jest pierwsza fajka od czterech lat...
- A czemu?
- Bo pierwszy raz od czterech lat coś mnie przerosło- wyznała a po policzkach spłynęły jej łzy, odrazu je otarłem.
- Mery, co się stało? Co cię przerosło?- Zapytałem patrząc jej w oczy. Znowu popłynęły jej łzy.- Mery?
*****************************************************************************************************************
Hejka wszystkim!
Jeszcze tylko osiem dni ;(
Ale staram się narazie o tym nie myśleć, mimo że
na moim biurku są już książki do LO...
Trochę się boję, ale zobaczymy jak to będzie...
Tośka już ma okazję się zapoznać z koleżankami z
SMS'a bo już jest z nimi na drugim obozie.
Ale wracając, jak wam się podoba?
Jak historię z LO w wykonaniu naszych dziewczyn i Azzurrich?
Jak im się ułoży? Czy nasi panowie okażą się wsparciem dla dziewczyn?
Piszcie w komentarzach, które są mile widziane ;)
Do zobaczenia w sobotę, albo niedzielę ;)
Całują (w policzek xd) Tośka&Zuśka ;***
8 dni, w duszy trochę się cieszę, że dopiero za rok do LO XD A wy będziecie chodzić do SMS'u? Jeśli można spytac C: Nawet jeśli prywatnie nie przepadam jakoś super za Włochami to wasza wstawka z nimi mi się mega podoba ❤ zazdro dla lasek że były we Włoszech w LO i jeszcze w klasie z Luką i Lanzą. Widać że Włoskim przyjaciołą na nich zależy i dzięki nim dziewczyny się upewniły o uczuciach chłopaków. Przez przypadek źle przeczytałam i myślałam że to Mariusz mówi że ma narzczona i już miałam zawał, ale potem takie uhh to jednak tylko Azzurri. Fajki za szkoła skąd ja to znam... XDD Gdyby nie fakt że wakacje mijają nie mogłabym się doczekać weekendu :* pozdrowka laski :*
OdpowiedzUsuńNo trochę słabo, że tylko osiem dni... Jak ja Ci zazdroszczę, że jeszcze gimnazjum... Też bym chciała zostać tam rok dłużej, nawet pani dyrektor i pani z fizy się śmiała, że mnie obleją xd Co do dalszych szkół to Tośka idzie do SMS'a a ja do zwykłego LO, ale jeszcze dodatkowo mi dochodzi muzyczna, więc czasy też będę miała mało... Co do Włoch, sama bym chciała pojechać do Florencji, jest to moje jedno z wielu marzeń... Ach te wybryki w klasie z Filippo i Lucą... Trochę mi moje Gim przypominają, bo u nas też, jak na dywanik to cała grupa, a kabaret na każdej lekcji xd Co do fajek, najlepszy sposób na problemy, bo można zawsze pogadać XDDDD. Nowy będzie mam nadzieję, że w niedziele, albo w sobotę, ale to pewnie jeszcze dam Ci znać ;)
UsuńP.S. Fajne zdjęcie ;)
Dzięki :* nie mogę go obrócić żeby było prosto. Ja na gim nie narzekam, bo nauczyciele spoko. Ale w LO do którego pójdę mam więcej przyjaciół XD Grasz na czymś? Niektóre Włoskie miejsca jak właśnie Florencja czy Tryndet podobno są niezwykle, ale moja koleżanka pół Włoszka mi opowiadała że taki Rzym to istny śmietnik a na drogach trzeba omijać kupki śmieci XD U mnie w zeszłym roku najciekawszą akcja w szkole było jak jeden ziomek podpalił zeszyt na religi XD Jedyne pocieszenie, że w końcu się będzie można pośmiać XD A na jakim jesteś profilu? (sorry że tyle pytań, ale zastanawiam się nad wyborem własnego i zbieram doświadczenia innych C:)
UsuńTak, gram na skrzypcach od dziewięciu lat i na pianinie od pięciu. Do klasy idę językowo turystycznej, czyli mam rozszerzone trzy języki obce (angielski-francuski-rosyjski) i rozszerzoną geografię. Tak jakoś mi to siadło, bo uwielbiam obce języki i mogłabym się ich uczyć cały czas, a z gegry puki jest mapa i kultura to ubóstwiam, pewnie gdyby nie muzyczna wylądowałabym na biol-chemie albo na psycho-humanie, ale trochę się boję, że nie wyrobiłabym na tych profilach. Mam wielu znajomych którzy są właśnie na językowo-turystycznym i sobie bardzo chwalą, więc stwierdziła, że skoro lubię języki to spróbuję, zobaczymy po pierwszym semestrze jak to będzie ;) I nie masz za co przepraszać, bo ja też przed trzecią gim wszystkich znajomych z LO wypytywałam jak tam jest i w ogóle ;) a co do zdjęcia, nawet obrócone ładne ;*
UsuńJa bym też chciała na językowy ale u mnie w LO tylko dwujęzyczne więc dupa. Dlatego chyba human żeby było dużo historii. Mega zazdro że będziesz się uczyć na rozszerzonym moich trzech fav języków C:
UsuńTo znaczy byłoby idealnie gdyby nie było tej rozszerzonej gegry, ale jak patrzyłam na książkę jest ok, więc będzie dobrze ;) mi akurat się tak fajnie trafiło, że to jest LO do którego chciałam iść i nie muszę dojeżdżać do muzycznej bo w tym samym mieście ;D
UsuńGegra nie taka zła, lepsza od fizyki czy chemii C: To fajnie ja po szkole chodzę na boks i mam w pizdu daleko XD
UsuńFajny sposób na rozładowanie się XDDD Ja do samego gim miałam 10 kilometrów a potem kolejne 14 do muzycznej... Ale jak wtedy dałam rade z autobusem o 6:33 to teraz też dam xd
UsuńTylko nie można bez rękawiczek, bo potem dłonie mega poranione. To ja mam max 3 km do szkoły, to nie mam co narzekać. Powodzenia :*
Usuń