sobota, 6 sierpnia 2016

05

   (Mery)
   - Zobaczymy się jeszcze kiedyś?- zapytał Francuz, kiedy otwierałam drzwi od mieszkania.
   - Może, nic nie obiecuje- odpowiedziałam i chciałam już wejść, ale przyjmujący chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie
   Nie wiedziałam, czego mam się spodziewać. Chociaż w sumie wiedziałam, ale nie chciałam dopuszczać tej myśli do siebie... Po prostu się tego bałam, bo coś sobie obiecałam...
Niestety, moje przypuszczenia okazały się słuszne... Zanim się zorientowałam Francuz wpił się w moje usta. Stało się coś czego się najbardziej bałam, straciłam nad sobą kontrolę... Nim się spostrzegłam zaczęłam pogłębiać ten pocałunek. Swoją drogą, jak przystało na Francuza całuje obłędnie, a nawet lepiej niż obłędnie... Z jednej strony modliłam się żeby ta chwila trwała wiecznie, a z drugiej byłam na siebie wściekła... Znowu pozwalałam się zniewalać...
Kiedy zabrakło nam oddechu oderwaliśmy się od siebie, a ja stosując chwilę nieuwagi przyjmującego weszłam do domu i zatrzasnęłam za sobą drzwi, po czym osunęłam się po nich na podłogę i zaczęłam płakać.

Miałam dość życia, bałam się powtórki z rozrywki.
Boże czemu mi to robisz?! Czemu zabrałeś mi wszystkich?! Czemu teraz zabierasz mi Polę?! Zabrałeś mi rodzców!!! Czemu chociaż Arek nie przeżył?! Czym oni ci zawinli?! Czemu niewinne osoby nie żyją, a ten bydlak, który jechał naćpany i napity, żyje i dostał tylko zawiasy?! Czemu zesłałeś mi tego Francuza?! Co ja mało cierpiałam w życiu?! Ponoć jesteś wrażliwy na krzywdę innych! Ponoć jesteś miłosierny! Więc pokaż mi to wreszcie! I powiedz mi w końcu, co tu jest do jasnej cholery grane?!
 
Krzyczałam w myślach przeklinając wszystko co żywe.

Nie, kobieto, musisz się ogarnąć! Wstawaj, walcz, pokaż, że jesteś twarda! Nie dasz się jakiemuś żabojadowi pokonać!

O tym myślałam, więc tak zrobiłam.
   Kiedy się zobaczyłam w lustrze o mało nie zapiszczałam ze strachu. Miałam rozmazany cały tusz do rzęs. A miał być wodoodporny... Dobra, doprowadź się do ładu i to w tym momencie.
Poszłam i zmyłam make-up, po czym przebrałam się i zadzwoniłam do Poli. Co mnie zdziwiło odebrał Marcyniak. Podał mi adres więc tam pojechałam. Kiedy ją zobaczyłam myślałam, że mnie pognie. Już chciałam wrzeszczeć, że mówiłam, że nic nie będzie dobrze, że na pewno stało się coś złego, ale sobie podarowałam.
   Środkowy pożegnał się z moją psiapsi i wsiadłyśmy do auta. Nie rozmawiałyśmy. Gdyby nie radio w samochodzie panowałaby grobowa cisza. Nie umiałam zacząć rozmowy, ona też. Nawet nie umiałam zdobyć się na zwykłe, głupie i banalne co się stało... Nie wiem co się ze mną działo... Ale tylko jedna osoba na mnie tak działała i nie wspominam tego dobrze...
   Kiedy dojechaliśmy chciałam jej pomóc, ale powiedziała, że da sobie rade, więc nie nalegałam, bo wiedziałam jaka jest, jak się na coś uprze, to nie ma mocnych... Więc weszłyśmy do mieszkania. Od razu podeszłam do barku i wzięłam wino. Pola była na silnych przeciw bólowych więc nie piła. Wzięłam jeden kieliszek, butelkę, sok i szklankę. Weszłam do salonu. Podałam jej szklankę z sokiem, a sama sobie nalałam wina i wypiłam go na raz.
   - Coś się stało?- Bardziej stwierdziła, niż zapytała.
   Nie odpowiedziałam tylko podwinęłam jedną nogę i oparłam na kolanie brodę. Miałam ochotę wrzeszczeć, że stało się i to dużo, że mam dość życia, mam dość wszystkiego, mało tego jestem umówiona z tym bażantem jutro przy Star Baxie o 10:00. Wszystkie części mnie krzyczały, a każda co innego. Rozum się darł, że jest najgorzej jak może być, a serce się darło, że chce się znowu zobaczyć z Nicolasem...
   Schowałam twarz w dłoniach. Pola nie potrzebowała słów. Przytuliła mnie, bez słowa. Wiedziała o co chodziło. Była przy mnie jak to sobie obiecywałam.

Żaden facet nigdy nie zawróci mi w głowie, nie pozwolę nikomu się kontrolować i zniewalać, już nigdy się od nikogo nie uzależnię, już nigdy nie zakocham się w nikim!!!

   Te słowa chodziły po mojej głowie niczym echo. Doskonale pamiętam dzień, w którym to wypowiedziałam. Przez Damiana znienawidziłam mężczyzn i dalej ich nienawidziłam.
Siedziałyśmy długo, aż w końcu poszłyśmy spać, ale ja miałam problem, żeby zasnąć. Cały czas czułam jego rękę na moim przedramieniu, cały czas czułam ciepło bijące od jego ciała, słyszałam jego głos w mojej głowie, widziałam jego twarz przed moimi oczami, czułam jego usta na swoich...

   (Nicolas)
   Wracałem do domu. Odstawiłem auto pod mieszkanie i poszedłem na spacer, żeby przemyśleć jakim to idiotom jestem. Oczywiście w parku było mnóstwo zakochanych par, trzymających się za ręce, siedzących sobie na kolanach, całujących się. Zrezygnowałem ze spaceru i wróciłem do domu, tego pustego domu...
   Wyjąłem z barku pierwszą lepszą wódkę i nalałem pełen kieliszek. Od razu go wypiłem. Cholernie złe było to dziadostwo.
   - Ładnie to tak pić sam ze sobą?- Usłyszałem znajomy głos.
   - Przecież nie mam jutro treningu.
   - Ale jesteś chyba z nią umówiony, co nie?- Zapytał unosząc jedną brew.
   - Sam nie wiem czy przyjdzie po tym co dzisiaj zrobiłem. Boże, jestem idiotą, czystym idiotą- powiedziałem i schowałem twarz w dłoniach.
   - Wcale że nie...
   - To jak inaczej mnie nazwiesz Kevin?
   - Co takiego zrobiłeś?
   - Zachowałem się jak idiota i wszystko spieprzyłem... A mogło być tak pięknie.
   - Jeszcze może być, nic nie jest stracone- powiedział blondyn i poklepał mnie po ramieniu.
   - Kevin?
   - Tak?
   - A ty nie powinieneś być w Ankarze?- Zapytałem środkowego kiedy wychodził.
   - Mam kilka dni wolnego i stwierdziłem, że wpadnę zobaczyć co tam- odpowiedział i wyszedł.
   On zawsze mi poprawiał humor. To był, jest i będzie mój najlepszy przyjaciel. Jak to mówią, drugiego takiego jak Kevin le Roux nie znajdziesz...

   (Pola)
   Mój telefon odebrał Mariusz, gdyż poprosiłam go o to, bo zanim bym się doczłapała, to by trochę minęło. Posiedzieliśmy trochę i patrzyliśmy sobie w oczy. Nic się nie odezwaliśmy, bo nie potrafiliśmy tego zacząć. To było coś niesamowitego. Nie potrafię tego opisać, chociaż z drugiej strony mam wyrzuty sumienia. Kiedy wpadła Mary, wysterczało tylko na nią spojrzeć i było wszystko jasne. Coś się stało, więc lepiej nie zaczynać tematu teraz tylko poczekać chwile. Wróciłyśmy do domu. Mary chciała mi pomóc, ale ja nie chciałam jej, gdyż muszę się sama nauczyć se radzić w tej sytuacji. Weszłyśmy do mieszania i pierwszym kierunkiem Maryś był barek, a potem poszła do kuchni po lampkę od wina, a mi przyniosła szklankę i sok pomarańczowy. Nalała sobie i od razu go wypiła. Czyli było wiadome, że coś się stało, ale poważniej.
   -Co się stało?- zapytałam, chociaż chyba nawet stwierdziłam, bo znam ją bardzo dobrze.
   Nic mi nie odpowiedziała. Przybliżyła nogę do siebie i oparła na nim brodę i wpatrywała się w jakiś punkt, błądziła w myślach. Ale po chwili schowała twarz w dłonie i zaczęła płakać. Bez zastanowienia się mocno ją do siebie przytuliłam. Dzisiaj nic z niej nie wyciągnę. Chociaż mam przeczucie, że jest coś nie tak i to jest związane z takim jednym przyjmującym. Kiedy się już trochę uspokoiła to wypiła butelkę wina, a ja co jakiś czas brałam łyka soku. Błądziłam w myślach. Wystarczyły dwa dni, by Marcyniak wywrócił mój świat do góry nogami.

Nie wiem, co ja mam zrobić? Boże, o co chodzi? Co ja mam zrobić, byś dał mi spokój? Ja chce tylko już zapomnieć, nie dosyć, że najpierw ten idiota, to teraz Mariusz? Nie rozumiesz, że ja naprawdę chce być sama? Nie chce znowu tego przeżywać. Za dużo już wycierpiałam... Proszę, daj mi po prostu spokój, nie chce już w żadnym zakochać...Chce, żeby już mi nic się nie przytrafiało. 

   Siedziałyśmy tak może do 23.34, po czym poszłyśmy się położyć spać. Ja nie mogłam. Co zamykałam to śnili mi się rodzice. Nie wiem, co to mam znaczyć. Spojrzałam na telefon i była 2.45. Wiedziałam, że już nie zasnę, więc wstałam i poszłam do kuchni. Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam tam Maryś. Siedziała na parapecie i wpatrywała się w śpiący Bełchatów. Jedynie paliło się światełko od pochłaniacza. Podeszłam do niej i dotknęłam jej ramienia. Na co podskoczyła.
   -Hej, co jest?
   -Nic, nie mogę spać... A Ty czemu nie śpisz?
   -Tak jakoś... Mary, co się stało, wiesz, że mi możesz powiedzieć?- usiadłam na krześle, a na drugim położyłam nogę.
   -Pola, wiem... Ale ja nie wiem sama, co się stało...
   -A powiesz mi co się wydarzyło?
   Opowiedziała mi o tym, co się zdarzyło. I o tym, że mają się spotkać jeszcze dzisiaj.
   -I co ja mam teraz zrobić? -zapytała
   -A coś czujesz do niego?
   -Nie wiem, rozumiesz, nie wiem... Kiedy się całowaliśmy, poczułam się tak lekko, coś co czułam kiedyś przy...
   -Damianie?
   -Ale ja się boję, nie wiem co mam teraz zrobić... Ja go nawet nie znam...
   -Wiem o tym... Może spotkaj się z nim dzisiaj, pogadajcie o tym i sami zdecydujcie... To jest moje zdanie.
   -Myślisz, że powinnam?
   -Kochana, to Ty decydujesz...
   -Ok, dzięki... Poluś, a co z Tobą?
   -Hm... Ale co ze mną?
   -No bo Mariusz też nie jest Ci obojętny...
   -Mary...
   -Oj przestań, widać, że coś między Wami iskrzy...
   -Ale ja nie wiem co mam o tym myśleć... Serio..
   -No już mów, co się dzieje...
   Opowiedziałam jej wszystko, co się stało, od kiedy opuściłam hale aż do kiedy przyszła do mnie.
   -Mary, proszę Cię, tylko mnie nie oceniaj...
   -Pola, czy ja kiedykolwiek Cię oceniłam? Nie odpowiadaj, bo wtedy byłam na Ciebie wściekła i nadal jestem, ale to Twoja sprawa i ja się już nie wtrącam. Moim zdaniem...-przerwałam jej.
   -Powinnam znaleźć kogoś i spróbować jeszcze raz, bo przez jednego kretyna nie mogę się załamywać i schować głowę w piasek, tak wiem... Ale zrozum, że ja nie chce już cierpieć, nie chce znowu się zakochać i znowu przechodzić przez to samo... Zrozum, że...-przerwała mi.
   -Tak wiem, za dużo przeszłaś, ale to nie powód, by się załamywać. Chce sobie spieprzyć całe życie? Proszę Cię, nie rób tego... Ja Cię błagam, nie rób tego... Daj sobie szanse... Nie szkoda Ci tyle lat grania? Pola, Ty miałaś do tego powołanie... Byłaś nie zastąpiona, wróć, zostaw to wszystko, zacznij grać, wróć na studia, o które tak się starałaś... Nie odpuszczaj przez jednego kretyna...
   -Maryś...
   -Nie Maryś, tylko taka jesteś prawda... Wiem, że jest Ci ciężko, ale żeby wszystko rzucać? To nie jest rozwiązanie...
   -Ale...
   -Nie... Przemyśl to.
   Wstała i udała się w kierunku swojego pokoju, zatrzymała się jeszcze progu.
   -Dziękuję, że mi pomogłaś...- powiedziała normalnie i wyszła.
   Siedziałam i myślałam nad tym, co mi powiedziała. Może ma rację?

   (Mariusz)
   Kiedy dziewczyny pojechały, moje myśli krążyło wokół niej. Co ja mam  teraz zrobić?
Leżałem na łóżku i myślałem o jej uśmiechu, o jej oczach, o jej słodkich ustach, jej dotyku. Czułem jeszcze jej usta na swoich, jak na przyszłą zakonnice nawet nieźle całuje, co ja gadam, genialnie...  To było coś niesamowitego... Nie mogłem tak siedzieć i nic nie robić. Ona pierwszy raz zawróciła mi głowie po Kasi. Tak bardzo chce by została przy mnie, a nie szła do zakonu.
   Zadzwoniłem do Janusza. To jest taki mój kumpel, z którym mogłem rozmawiać, bo znamy się z poprzedniego klubu. Razem graliśmy w Częstochowie i tak jakoś złapaliśmy dobry kontakt. Nie sprawdzałem godziny, tylko od razu zadzwoniłem. Za którymś razem usłyszałem zaspany głos przyjaciela.
   -Tak?
   -Sorry, chyba spałeś?
   -Wiesz, nie gwiazdy liczyłem.
   -Aha... To super, że Ciebie nie obudziłem.
   -Marcy, a Ty wiesz co to jest sarkazm?
   -Tak, wiem... Sorry nie chciałem... Dobra to do jutra.
   -Ej, czekaj... Co się stało? Bo normalnie do mnie dzwonisz o tych godzinach...
   -Bo ten, ja chyba się zakochałem...
   -Marcy... Znowu to samo? Przestań patrzeć na buty, tylko weź za dziewczynami zacznij się oglądać, bo sam zaraz Ci znajdę...
   -Marcin, ale to w dziewczynie...
   -Za 10 minut jestem.
   -Ok...- powiedziałem już do sam siebie, bo się rozłączył.
   Dosłownie po 10 minut już był. Ale w czym przyjechał? No kuźwa w piżamie.
   -Stary, a Ty nie powinieneś się najpierw ubrać?
   -Po co, jak zostaje u Ciebie na noc...
   -A kto tak powiedział?
   -No ja, więc wpuszczasz mnie, czy mamy rozmawiać w drzwiach?
   -Nie no właź.
   -Więc opowiadaj co się dzieje...

*********************************************************************************
Witamy w piąteczce ;)
I jak podoba się?
 Wakacje mam nadzieję, że się udają 
i że są udane 
(tak jak w moim wypadku, 
gdyż moje lenistwo kończy się w piątek, 
wyjeżdżam na obozy).
Następne pojawi się już w środę ;)
Piszcie w komentarzach, jakie są wrażenia 
i zapaszmy już w środę ;)
Całują (w policzusie xd) Zuśka&Tośka ;)

3 komentarze:

  1. Hej. Nie ma to jak przyjaciele, którzy zawsze są. Mam nadzieję, że Mariusz w końcu utwierdził Pole w przekonaniu, że tak naprawdę nie chce iść do zakonu. Biedna Mary w pewnym sensie rozumiem ją, ma trudny związek za sobą i pewnie się boi. Wierzę, że Nico pomoże jej przełamać strach. Do następnego laski! :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zawsze odpowiedzi w następnym rozdziale xD. Co do Nico i Mery, wszystko się wyjaśni odnoście jej związku i wszystko się okażę ;) a ja czekam na Liska i Olcię :D buziaczki ;*

      Usuń
    2. Cieszę się, że jesteś ;) Bardzo miło Ciebie widzieć w naszych wspólnuych progach, widzę, że zdobyłyśmy fane, z czego jestem bardzo szczęśliwa, chyba Zuśka też ;D A co do Poli, zobaczymy w następnym ^^ do zobaczenia laska w nastęnym ;*

      Usuń