Obudziłam się kiedy usłyszałam, że ktoś chodzi po mieszkaniu. Chciałam się podnieść, ale coś, a raczej ktoś mi to uniemożliwiał. Poddałam się przynajmniej na tą chwilę. Odświeżyłam wspomnienia z wczorajszego wieczoru. No tak, Nico... Uśmiechnęłam się sama do siebie. Coś co uniemożliwiało mi wstanie to był jego żelazny uścisk, czyli jedna ręka, która była pod moją głową, druga, która trzymała mnie w pasie i noga, która była zarzucona na moje. Zamknęłam oczy i ciężko nabrałam powietrza...
Słyszałam jego miarowy oddech, czyli jeszcze spał. Fajnie. Nie chciałam go budzić, więc nie wstawałam. Chciałam sięgnąć po telefon, ale go... No tak, rzuciłam nim o kanapę, kiedy zobaczyłam kto dzwoni. Do oczu mi napłynęły łzy. Zaczęłam płakać. I wtedy co mnie zdziwiło poczułam jak Nico przytula się do moich pleców.
- Co się stało?- Wymruczał lekko zaspany, ale przejęty w moją szyję...
(Nicolas)
Nie umiałem zasnąć myśląc nad jej zachowaniem. Kto dzwonił i czemu aż tak się tym przejęła... Obudziło mnie ciche szlochanie. To była Mery. Przytuliłem się do jej pleców wzmacniając uścisk.
- Co się stało?- Zapytałem cicho dziewczynę.
- On mnie znalazł, Boże, on mnie znalazł, znowu...- szeptała przerażona.
- Ale kto cię znalazł Mery?- Zapytałem po raz kolejny, a ona odwróciła się do mnie przodem. Dopiero teraz zauważyłem jak załzawione są jej oczy.
- Mój były- wyszeptała i znowu zaczęła płakać.
Przytuliłem ją do siebie. Bolało mnie to, że nie mogłem jej pomóc. Nie mogłem jej pilnować 24/7, bo mieliśmy treningi, mecze... A ona przecież też miała swoje życie. Studia, przyjaciele itp. Nie mogłem jej tego zabrać nawet jakbym chciał, nie mogę zabrać jej wolności...
- Mery, nic się nie dzieje... Będzie dobrze...- mówiłem starając się ją uspokoić.
- Ty go nie znasz! To nie jest mężczyzna, to jest tyran...- wyszeptała w mój tors.
Bolało mnie to, że nie mogłem jej pomóc, a tak bardzo chciałem...
Pomogłem jej wstać i poszliśmy do kuchni, gdzie czekała na nas już Pola z Mariem. Zdziwiliśmy się oboje na ich widok. Oni też byli w niemałym szoku. Oboje się do nas tak słodko uśmiechali. Spojrzeliśmy na siebie. Mery tylko wzruszyła ramionami. Podeszła do Polci i przytuliła się do niej. Jeśli dobrze widziałem coś jej powiedziała na ucho. Potem podeszła do Mańka i przybiła z nim piątkę. Przywitałem się z niedoszłą zakonnicą i naszym środkowym.
Mery wzięła się za śniadanie. Mogliśmy tylko marzyć, żeby dostać się do kuchenki. Zaczęliśmy nakrywać do stołu. Jednak nie mogłem się powstrzymać i wszedłem do kuchni. Przytuliłem się do pleców dziewczyny, a ona cicho zamruczała. Pocałowałem ją delikatnie w szyje.
- Nico, możesz mi się nie plątać pod nogami?
- Ale ty nigdzie się nie ruszasz, więc nie mogę ci się plątać pod nogami- powiedziałem jej, a ona tylko cicho westchnęła.
- Podasz mi ten talerz?- Zapytała i wskazała na talerz z naleśnikami.
- Oczywiście- odpowiedziałem jej i podałem to o co prosiła.
Nałożyła tam ostatni naleśnik z patelni i zaniosła je do salonu gdzie był stół. Poprosiła mnie, żebym wziął dżem, serek i Nutellę.
Rozsiedliśmy się w salonie i zaczęliśmy jeść. Naleśniki były przepyszne, ale ich kucharz był cały czas zmartwiony... Niby wiedziałem, o co jej chodzi, ale nie miałem zielonego pojęcia jak jej pomóc i powtórzę to jeszcze raz, że cholernie mnie to bolało!
Kiedy zjedliśmy, pomogliśmy dziewczyną posprzątać, chwile jeszcze z nimi posiedzieliśmy i musieliśmy się zbierać, bo był trening...
(Mery)
Po śniadaniu doprowadziłyśmy się do ładu z Polą i poszłyśmy na miasto. W końcu nie dałaby mi żyć, gdybym jej nie powiedziała co się stało.
Przemierzałyśmy park, kiedy rozmowa zeszła na wczorajszy dzień.
- No to gdzie z nim byłaś i co robiłaś?- Zapytałam jako pierwsza.
- No to... To był taki alla park, no i byliśmy tam na pikniku, a potem pojechaliśmy do niego, oglądaliśmy film, wypiliśmy trochę wina, drzemało nam się, a potem nam Skrzaty wbiły na chatę i graliśmy w butelkę, a potem przyszliście... A wy?
- No to nawet nie wiem jak nazwać to miejsce- powiedziałam rozmarzona, bo nadal je miałam przed oczami.- To był taki mały stawik, wokół niego było pełno płaczących wierzb, a w najwęższym miejscu był mostek. No i gadaliśmy tam, potem ty mi napisałaś, pospacerowaliśmy trochę przyjechaliśmy do was, potem do domu i poszliśmy spać.
- A co to było jak przyszłam?
- A co było?- zapytałam zdezorientowana.
- No ja wchodzę, was nie ma, no to wchodzę do twojego pokoju, a tam kuźwa śpią przytuleni jak małżeństwo! Ja ciocią jeszcze nie chcę zostać!- zaśmiała się, ale mi do śmiechu nie było.- Mery?
- Bo...- Zaczęłam niepewnie, bo wiedziałam jak zareaguje na ten telefon.- Bo on wczoraj do mnie dzwonił...
- Ale kto?
- Damian...- odpowiedziałam i poczułam jak napływają mi łzy do oczu.
- Odebrałaś?
- Nie, wyciszyłam telefon i rzuciłam go na fotel- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Wracamy?- zapytała Pola, a ja przytaknęłam ruchem głowy.
Zawróciłyśmy w stronę naszego bloku i ruszyłyśmy tam spacerkiem. Rozmowa zeszła na luźne tematy typu siatka, noga, nauka itp. I wszystko by było ok, gdyby nie to jedno słowo, a konkretnie to moje imię.
- Marysia!- Zawołał tak dobrze mi znany głos.
Skamieniałam, żeby za chwilę przyśpieszyć kroku. Nie chciałam go widzieć, ten etap mojego życia zamknęłam już dawno i nie chciałam do niego wracać.
- Czekaj no!- Zawołał znowu, a ja po raz kolejny przyspieszyłam krok.- Mówiłem coś! Miałaś na mnie czekać- powiedział łapiąc mnie za ramię i odwracając mnie przodem do siebie.
- Możesz mi dać spokój?- zapytałam patrząc w jego nowe MAX'y.
- Czemu nie odbierasz?
- Bo nie mam ci nic do powiedziana.
- Ale ja mam i to wiele.
- Ale ja nie chce ciebie słuchać. Zamknęłam ten etap w życiu, nie chce do niego wracać- powiedziałam, a on wzmocnił uścisk na moim ramieniu tak, że syknęłam z bólu. Spojrzałam na bok, jakiś jego kolego trzymał Polę.
- Nie obchodzi mnie, że nie chcesz mnie słuchać. Co to za fagas?
- O kim ty mówisz?
- Nie zgrywaj idiotki. Mówię o tym Francuziku. Co to za jeden?
- Skoro wiesz, że to Francuz to nie wiem o co ci chodzi, poza tym, nie jesteśmy razem i już nie będziemy, więc nie wiem czemu to cię tak obchodzi.
- Jesteś pewna, że nie będziemy razem?
- Tak, jestem pewna. Nie kocham cię, jełopie przystański.
- Milcz!- krzyknął i poczułam jak mój policzek zaczyna płonąć. Chwyciłam za niego i poczułam jak mocno jest ciepły.
I wtedy stała się kolejna dziwna rzecz. Jego uścisk stawał się luźniejszy. Poczułam jak ktoś przyciąga mnie do siebie. Chciałam protestować ale zapach lawendy, mięty i drzewa cedrowego przywołuje moje najmilsze wspomnienia od czasu poznania Poli, czasy LO kiedy byłam na wymianie we Włoszech.
Spojrzałam przed siebie, zobaczyłam jak dwóch mężczyzn przepędza Damiana i jego kolegę. Zaczęłam się uspakajać, a pomagała mi w tym osoba, która była przy mnie, bo gładziła mnie uspokajającą po plecach... Dopiero po chwili się odezwał.
- Nic ci nie jest?
- Nie- odpowiedziałam cicho i zadarłam wysoko głowę, żeby spojrzeć środkowemu w oczy.
Dopiero teraz zaczęła się rozglądać. Pola była w ramionach wysokiego chłopaka o czarnych włosach, a Damiana przepędził równie wysoki blondyn i brunet. Uśmiechnęłyśmy się jednocześnie do wszystkich. To był naprawdę wspaniały widok. Ostatnim razem widziałyśmy ich podczas MŚ w naszym pięknym kraju.
- Co wy tu robicie?- Zapytałam w sumie, każdego z nich.
- No bo my byliśmy przejazdem i stwierdziliśmy, że odwiedzimy stare przyjaciółki i zobaczymy jak się mają- wytłumaczył Filippo za co został dzielony prze Pole po głowie.- Au, a to za co?
- Za stare- odpowiedziała mu dziewczyna.
- Poza tym, co to był za jeden?- zapytał brunet.
- To był mój były, Luca- odpowiedziałam mu i poczułam jak łzy napływają mi do oczu, ale środkowy Azzurri nie pozwalał mi się czuć samej w tej chwili, bo momentalnie mnie przytulił.
- Wyglądał na niebezpiecznego.
- Bo taki jest, Ivan- odpowiedziała mu za mnie Pola.
- To my was może odprowadzimy, co wy na co?- zapytał atakujący, a my zgodnie pokiwałyśmy głowami.
- Dziękuję Teo- wyszeptałam po włosku do bruneta.
- Nie masz za co... Pokaż ten policzek- powiedział środkowy.
Jak na 102 kilo żywej masy obchodził się z nim bardzo delikatnie. Jak zawsze... Spojrzałam na nich jeszcze raz. Stoją tak jak wtedy, kiedy byłyśmy w LO na tej wymianie. Cała czwórka. Lanza, Vettorii, Zaytsev i Piano... Ale brakowało mi tu...
- A gdzie zgubiliście Dragana?- uprzedziła moje pytanie Pola.
- Chory jest- opowiedział jej Teo.- Jak wrócimy to obłożymy go lodem i nie powinno być nic widać- powiedział już tylko do mnie środkowy, za co go jeszcze raz przytuliłam.
I tak w szóstkę ruszyliśmy do naszego mieszkania...
(Mario)
No więc po pięknej akcji Maryśki, to chyba każdy sikał, ale oczywiście nie dosłownie... Pogadaliśmy jeszcze i zaczęli się zbierać, za nim jeszcze wyszła Mary poprosiłem ją, aby nie budziła Poli, bo i tak zasnęła. A ja mam za dobre serduszko by ją budzić... na co się zgodziła. Pożgaliśmy się i poszli. Wskoczyłem pod szybki prysznic i ubrałem się w piżamę. Poszedłem jeszcze do salonu, żeby trochę ogarnąć, ale nie chcący upadła mi szklanka i się stukła. Po czym do salonu wparowała Pola, gdzie w jednej ręce trzymała nie dosyć, że kulę to jeszcze poduszkę.
-Co się stało?
-Nic, szklanka mi wypadła i się zbiła, zaraz to pozbieram. A po co Ci ta poduszka?
-No wiesz myślałam, że ktoś się włamał...
-Co?!- zacząłem sprzątać szkło i po czym je wyrzuciłem.
-No...
-Ale jak chciałaś się obronić nią przed kimś?
-Nie wierzysz?
-Nie, tylko się zastanawiam jak...
-No dobra...- obróciła się, ale zarz krzyknęła.- PATRZ!!!- po czym rzuciła we mnie poduszką i zaczęła uciekać.
-Oż Ty!
Pobiegłem za nią i ją chwyciłem w biegu . Po czym położyłem ją na łóżku i zacząłem gilgotać.
-Dobra, przestań, błagam Cię, przestań...
-A jak przestane, co coś za to dostanę?
-A co masz na myśli?
-Buziaczka...
-Ok.
Usiadła i czekałem na swoją nagrodę. No i co... Dała mi buziaka, ale w policzek, małpa mała...
-Ej...-powiedziałem oburzony...
-Co? Dostałeś buziaka? Dostałeś, więc nie wiem o co chodzi...
-Ale miał być w usta...
-Ale sam powiedziałeś, że miał być buziak, ale nie powiedziałeś gdzie... No sorry.. Nie ma się tego, co się chce mieć...
Wstała, ale ja ją pociągnąłem i wylądowała na moich kolanach.
-Ja zawsze dostaję, to co chce.- oparłem czoło o jej.
-Mówisz?
-Mówię...
-Ale nie w tym wypadku...- po czym wstała i stanęła w drzwiach.
-Dasz mi jakąś koszulkę?
-Nie ma się tego co się chce...
-Jak nie, to nie... Wezmę se sama..
Podeszła do moje szafy i wyciągnęła sobie moją koszulkę oraz jakieś spodenki i poszła do łazienki. Wstałem i poszedłem do salonu, żeby jeszcze trochę ogarnąć, ale po chwili wylatuje Pola i zaczyna krzyczeć w mało znaczącym języku.
-Ej, Pola uspokój się, co się dzieje...
-Tam jest, kuźwa, wilki pająk... Zabieraj go stamtąd...
-Czekaj, co?!-wybuchnąłem śmiechem...
-To nie jest śmieszne... Skoro tak, ja się nie kąpie. Pójdę się przebrać u Ciebie w pokoju i zamknę drzwi i Ciebie nie wpuszczę...
-No już idę, idę...
Wziąłem papcia i poszedłem do tego "wielkiego" stworzenia, którego się wystraszyła, a tam malutki pajączek...
-Trzepnij, uduś, zagryź...
-Co ja, pies?
-No a nie...
Zabiłem tego pająka i wyrzuciłem przez okno, a Pola się umyła. Po czym, kiedy wychodziła zderzyliśmy się na rogu.
-To ten, Ty śpisz u mnie, a ja na kanapie...
-Chyba okiciałeś...
-Nie pozwolę Ci spać na kanapie...
-Ale Ty tępy jesteś... Widać z jakiego gatunku pochodzisz... Mężczyzn niemyślących... Na prawdę jest mało myślących facetów... Chodziło mi, żebyś spał razem ze mną...
-Aaaa... To trzeba było tak od razu...
-Ej, Ty czasami nie wypadłeś kiedyś z kołyski?
-Nie...
-A miałeś bombę w kołysce?
-Nie...
-A spadła na Ciebie cegła?
-Nie... A czemu się pytasz?
-Szukam powodu, dlaczego taki eh... no jesteś...
-Pff... Jeszcze zobaczymy...
-Oj, no... To był taki żarcik... Mówiłam prawdę, ale też i jaja se robiłam...
-Zaraz ja z Ciebie czasami nie zrobił...
-Patrz jak się boję, aż normalnie dupa mi się trzęsie...
-No i zaraz zacznie.
Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni. Położyłem, a sam się walnąłem obok niej. Po czym położyłem się na jej brzuch.
-A nie za wygodnie Panu?
-Wiesz, dupy nie urywa, ale jest ok.
-Jak Ci walnę, zejdź ze mnie, bo inaczej zwrócę na Ciebie wszystko.
-Dobra już mnie nie ma.
Po czym obróciła się plecami do mnie.
-Ja nie umiem wymiotować...
-Czekaj, co?! zrobiłaś to specjalnie!!!
-Tak... Bo ja chciałam spać, a nie, żebyś mi taki słoń jak Ty leżał na moim ładnym brzuszku...
-Ale przeginasz...
-Mogę mieć prośbę.
-Zależy jaką?
-Możesz się uciszyć, tu porządni ludzi chcą spać...
-Niby gdzie? Bo ja nie widzę...
-Wiesz co, jesteś bezczelny...
-A proszę.
Po czym się nad nią nachyliłem i skradłem buziaka, a potem się do niej przytuliłem.
-Dobranoc maleńka
-Dobranoc Shreku.
-Tak chcesz się bawić? No te se idę... Fiono.,..
Chciałem wstać, ale tak dla żartów, a ona na serio się myśli, że się obraziłem.
-Zostań, ja tylko żartowałam.
-No przecież wiem...
Po czym się położyłem. Zasnąłem wtulony w nią.
Rano się obudziłem, a moja (dobra jeszcze nie moja, ale będzie moja) księżniczka jeszcze spała. Wpatrywałem się w nią, ale kiedy się obudziła, ja szybko położyłem głowę, żeby ją na brać.
(Pola)
Obudziłam się, bo czułam jak ktoś mnie obserwuję, więc się obróciłam. I co ten bażant robił se ze mnie jaja. Bo kiedy otworzyłam oczy, ten szybko się położył. Jak tak chce się bawić, no to ok. Przysunęłam się do jego ucha.
-Kochanie...
-Hm..
-Wiem, że nie śpisz... Dlatego, chce Ci coś powiedzieć...-sięgnęłam po poduszkę.
-A co takiego, kochanie?
-A że...-wtedy zaczęłam naparzać go poduszką.- mnie się nie robi w banbuko...
Ale długo to nie trwało, bo zaraz to on mnie walił i się tak wygłupialiśmy, do puki ja nie spadłam z łóżka, a on razem ze mą, bo go pociągnęłam i leżał teraz nad mną. Zaśmialiśmy się z tej sytuacji. skradł mi buziaka i pomógł wstać. Popychając się nawzajem doszliśmy i stanęliśmy przy lodówce.
-Kurde... Pusta...
-No wiesz, widzę... Mam pomysł, ubieraj się i jedziemy do nas. Maryś zrobi nam śniadanie, bo ona kocha gotować...
-Ale Ty jesteś genialna...
-No wiem... Bo ktoś musi być myślący...
-Dlatego to ja..
-He... Chciałbyś, dobra spadamy...
Poszliśmy się ubrać, po czym udaliśmy się do mojego mieszkania. Weszliśmy i jakoś cicho było, sprawdziłam czy kogoś w kuchni nie, no i nie było, po czym poszłam do swojego pokoju, łazienki i potem do pokoju Maryś a tam co? Leża razem jakby byli małżeństwem... Po prostu nie będę tego oceniać. Zrobiłam im zdjęcie, które znalazło się na snapie... Po czym udałam się do kuchni i z środkowym piliśmy kawę. Potem przyszło nasze małżeństwo. Oczywiście trzeba było zrobił ewakuacje z kuchni, bo nie wolno wchodzić, jeśli jest tam Mary i gotuje, bo inaczej ten no papa... Rozłożyliśmy, zjedliśmy i po czym chwile jeszcze posiedzieli chłopaki, ale musieli spadać, bo trening, jaki pech. Za to my spaniało myślne stwierdziłyśmy, że pójdziemy na spacer. Odświeżyłyśmy się, po czym poszłyśmy do parku.
- No to gdzie z nim byłaś i co robiłaś?- Zapytała jako pierwsza.
- No to... To był taki alla park, no i byliśmy tam na pikniku, a potem pojechaliśmy do niego, oglądaliśmy film, wypiliśmy trochę wina, zdrzemnęło nam się, a potem nam Skrzaty wbiły na chatę i graliśmy w butelkę, a potem przyszliście... A wy?
- No to nawet nie wiem jak nazwać to miejsce- powiedziała rozmarzona, huhu... coś było na rzeczy.- To był taki mały stawik, wokół niego było pełno płaczących wierzb, a w najwęższym miejscu był mostek. No i gadaliśmy tam, potem ty mi napisałaś, pospacerowaliśmy trochę przyjechaliśmy do was, potem do domu i poszliśmy spać.
- A co to było jak przyszłam?
- A co było?- zapytała zdezorientowana.
- No ja wchodzę, was nie ma, no to wchodzę do twojego pokoju, a tam kuźwa śpią przytuleni jak małżeństwo! Ja ciocią jeszcze nie chcę zostać!- zaśmiałam się, ale coś było nie tak.- Mery?
- Bo...- Zaczęła niepewnie.- Bo on wczoraj do mnie dzwonił...
- Ale kto?-jeśli usłyszę imię tego frajera, to jak spotkam to zatłukę.
- Damian...- odpowiedziała i zaczęła płakać.
- Odebrałaś?-spytałam wściekła
- Nie, wyciszyłam telefon i rzuciłam go na fotel- odpowiedziała.
- Wracamy?- zapytałam, a ona przytaknęła ruchem głowy.
Zawróciłyśmy w stronę naszego bloku i ruszyłyśmy tam spacerkiem. Rozmowa zeszła na luźne tematy. I wszystko by było ok, ale jak usłyszałam tego debila od siedmiu boleści, to miałam ochotę zajebać z tej kuli, że przy tym hemoroidy to pikuś... Kurwa, Pan Pikuś.
-Marysia!- Zawołał ten idiota.
Skamieniała, ale po tym, zaczęła iść szybciej, ja też przyspieszyłam.
- Czekaj no!- zawołał znowu, a Mary prawie już biegła, a ja nie nadarzałam.
Po czym poczułam jak ktoś mnie łapie, no to zdzieliłam mu z kuli, ale ten się uchylił i walnął mi brzuch, że się zgięłam w pół i chwycił mnie tak, że nie mogłam się ruszyć i nie słyszałam nawet o co chodzi, ale wiedziałam, że jak kuźwa dorwę to zabiję.
-Puść mnie jełopie, a jak nie to jak Cię przypieprzę to pożałujesz, że kiedykolwiek mnie spotkałeś...
-Przestań maleńka, zabawimy się trochę.
Po czym poczułam jak dotyka mojego tyłka, no to gościu nie wiedział na co się piszę. Spojrzałam na Mary i ona na mnie. A po chwili zobaczyłam jak ten debil ją spoliczkował. Moja cierpliwość poszła do chuja Pana nie wiem gdzie. We mnie się zagotowało, chyba mocniej niż to jest w ogóle możliwe, to jak chwyciłam kule i mu przypieprzyłam, aż gościu się odsunął i zaczął uciekać, a kiedy chciałam już się obrócić do tego drugiego idiotę poczułam jak ktoś mnie przytula. Na początku się wystraszyłam, że to kolejny, ale po głosie wiedziałam, że jest to Filippo.
-Spokojnie, Pola, to ja... Nic Ci już nie grozi.
Po czym nie przytulił. Od razu lepiej mi się zrobiło. Podeszliśmy do Mary, a zaraz dołączyła reszta.
- Co wy tu robicie?- zapytała Maryś.
- No bo my byliśmy przejazdem i stwierdziliśmy, że odwiedzimy stare przyjaciółki i zobaczymy jak się mają- wytłumaczył Filippo za co dostał od mnie po głowie.- Au, a to za co?
- Za stare- odpowiedziałam
- Poza tym, co to był za jeden?- zapytał Vettori.
- To był mój były, Luca- odpowiedziała mu i znowu oczy naszyły jej łzami, a nasz opiekuńczy środkowy od razu ją przytulił.
- Wyglądał na niebezpiecznego.
- Bo taki jest, Ivan- odpowiedziałam mu.
- To my was może odprowadzimy, co wy na co?- Zapytał Luca, a my zgodnie pokiwałyśmy głowami.
Staliśmy jeszcze tak chwile i coś mi nie pasowało w liczbie, powinno ich być 5, a jest 4... Dobra mamy Lanza, Vettori, Zaytseva, Piano i już wiem, kogo mi brakuje, ale menda...
- A gdzie zgubiliście Dragana?- zapytałam.
- Chory jest- opowiedział jej Teo.- Jak wrócimy to obłożymy go lodem i nie powinno być nic widać- powiedział już tylko do Mary i jeszcze raz ją przytulił.
I tak w szóstkę ruszyliśmy do naszego mieszkania.
*********************************************************************************
hejka wszystkim, jak po IO? Zadowoleni? Bo ja tak średnio...
Raz, nasi panowie odpadli z siatki, dwa,
jestem nie zadowolona z dzisiejszego finału,
to że USA wkopała Rosji jeszcze przeżyję, ale porażki Azzurrich już nie!
Apropos Azzurrich, co myślicie o takiej małej wstawce z nimi?
Może być? Ogólnie jak się podobało?
Co będzie dalej z losami Polci i Mariusza,
jak potoczy się znajomość Nico i Mery?
Piszcie w komentarzach o co bardzo prosimy,
bo mamy wtedy poczucie, że ktoś to czyta.
Bardzo bym chciała podziękować pewnej osobie,
czyli pannie Hi I'm Lexi, za to, że jest z nami aż do teraz
i mam nadzieję, że będzie
i zawsze zostawia po sobie ślad,
który mas motywuje, mam nadzieję,
że osoby, które to czytają również pójdą w jej ślady.
Więc, piszcie co sądzicie
i pamiętajcie, każdy komentarz to +10 do motywacji ;)
całują (oczywiście w policzek XD) Tośka&Zuśka
Jest i będzie do samego końca ❤ dzięki wam ogarnęłam że Azzurri to Włoscy siatkarze XDD Może i złota nie wygrali ale uratowali Mary i Polcie ;) z jednej strony biedna Mary, bo ma wrednego i natrętnego byłego, ale z drugiej jak ma sie tylu dwumetrowych przyjaciół to czego się bać? Pola już zapomniała o błędach młodości vel chęciu zostania zakonnicą i na razie wszystko się dobrze układa z Mariem. Gorzej Mary ma Nico co prawda, i jestem pewna, że jej pomoże poradzić sobie z natrętem ale przechodzenie przez to wszytko, dobrze, że nie jest sama C: Ja po igrzyskach ogółem jestem średnio zadowolona, a z siatkówki jedynym pocieszeniem jest to że USA pokonało ruskich (myślałam że to zamknie ryj spirikovi ale nie). Nie chce wieszać psów na Stephanie, ale nie podobały mi się jego wybory personalne i chyba lepiej byłoby gdyby wyleciał. Ale to just moje zdanie. Do następnego laski :*
OdpowiedzUsuńOoooo... Jak miło ;* No jak się bać gdy do około ma się skrzaty i takich wspaniałych Włochów ze szkolnych lat xd Co do Mery, wszystko się okaże, że nie było tak jak powinno być (i nadal nie za bardzo jest)... Może się nawet okazać, że po mimo wcześniejszego uparcia, Pola będzie mądrzejsza od Mery... Nie wiedziałyśmy czy ta wstawka z Azzurrimi się spodoba, to znaczy ja się głównie bałam, bo to był mój pomysł, ale chyba się spodobało, bo gdyby nie oni, nie wiadomo jakby to się potoczyło, ale nasi panowie zawsze wiedzą kiedy przyjść xd Co do Antigui, powinien się przestać kierować sympatią do zawodników. Powinien jechać Możdżonek i Szalpuk zamiast Nowakowskiego i Bednorza, bo Pit był po kontuzji i nie grał cały sezon, a Bednorz... No cóż... To jest trener i nie nic z tym nie zrobimy... No ale miejmy nadzieję, że będzie lepiej... Pozdrawiamy, dziękujemy, że jesteś, a ja czekam na nowy u Lisa i Ziomka xd
Usuń