Odgarnąłem niesforny kosmyk włosów z jej twarzy. Jej stalowe oczy były takie piękne... Wiedziałem, że mogę za to dostać, ale to było silniejsze odemnie. Lekko podniosłem głowę i delikatnie ją pocałowałem, raz, drugi, trzeci... Nie protestowała, więc za czwartym razem pocałunek stał się długi i namiętny. Tak jak wczoraj, Mery zaczęła go pogłębiać. Boże, ona tak obłędnie całuje... Aż przez przypadek lekko zamruczałem.
Kiedy tylko to zrobiłem poczułem jak się uśmiecha. Jak lekko się od siebie odsunęliśmy blondynka wybuchła śmiechem, a tym razem to ja spaliłem buraka, co wywołało u niej jeszcze większy napad śmiechu. Ona się tak cudownie śmieje... Tak naturalnie, lekko i zaraźliwie, że aż sam musiałem się powstrzymywać, żeby się nie śmiać tylko "grać fochniętego".
Spojrzałem na nią udając złego. Chwyciłem ją w tali i przyciągnąłem do mnie, tak, że teraz leżała na moim brzuchu.
- I co teraz?- Zapytałem z cwaniackim uśmiechem.
- Oj nie wiem, nie wiem- odpowiedziała udając skruszoną.
- Lubisz się tak ze mną droczyć?
- Uwielbiam- odpowiedziała i tym razem to ona mnie pocałowała.
Ile dałbym za to, żeby ta chwila trwała wiecznie . Tak bardzo chciałem, żeby to się nie kończyło...
Kiedy zabrakło nam powietrza lekko odsunęliśmy się od siebie. I stało się coś co mnie zdziwiło. Mery oparła swoją głowę na moim ramieniu. Nie wiedziałem co się dzieje, ale kiedy usłyszałem jak tłumi płacz, momentalnie ją objąłem i przytuliłem do siebie.
- Mery, coś zrobiłem...
- To nie przez ciebie- przerwała mi cicho dziewczyna.- To moja wina, bo obiecałam sobie coś, co po spotkaniu ciebie okazało się niemożliwe...
- Czyli?
- Obiecałam sobie, że nigdy mi już nikt nie zawróci w głowie tak mocno jak Damian... teraz wiem, że to niemożliwe...
- Czemu?- Zapytałem, bo nie rozumiałem tego. Podniosła na mnie swoje oczęta całe we łzach.
- Bo spotkałam ciebie- odpowiedziała.
Znowu to było silniejsze, znowu ją pocałowałem, tylko tym razem poczułem jak świat zaczyna wirować...
(Mery)
Nie widziałam nic. Wiedziałam, że gdzieś mnie niesie. Kiedy w końcu mnie postawił, zapytał czy jestem gotowa, więc w ramach odpowiedzi pokiwałam głową. Kiedy odwiązał mi wstążkę z oczu moim oczom ukazał się najpiękniejszy widok jaki kiedykolwiek mi się marzył... Moim oczom ukazało się jeziorko otoczone płaczącymi wierzbami. W najwęższym miejscu był drewniany mostek... Widok rodem z najpiękniejszych bajek...
Oczywiście, nie obyło się bez rozmowy gdzie byłam. Kiedy mu wszystko wyjaśniłam, żeby nie drążyć tematu, przeszłam na temat SKRY. I chwała za to! Widziałam jak oczy mu się świeciły kiedy mówił o różnych akcjach, albo wygranych meczach kiedy zostawał MVP. Kochał to co robił... Aga mi zawsze mówiła, że najszczęśliwsza żona sportowca to taka, którą sportowiec kocha co najmniej tak jak sport który uprawia... Zazdroszczę dziewczynie, którą tak pokocha...
Dobra, oprzytomniej dziewczyno!
Więc zaczęła się normalna, luźna, pełna śmiechu rozmowa. Kiedy zaczął się śmiać z mojego porównania, szturchnęłam go w ramie, a ten się przewrócił. Oczywiście nie przewidziałam, że pociągnie mnie za sobą. I tak wylądowałam kilka centymetrów nad Francuskim przyjmującym, a nasze twarze dzieliły milimetry. Coś co mi przemknęło przez głowę to jedno słowo "uciekaj". To właśnie mi mówił rozum... A co mówiło serce? Ono twierdziło wręcz przeciwnie, mówiło, że mam zostać... Więc go posłuchałam... Po wielu latach w końcu posłuchałam serca i chyba nie tylko ja...
Nim się zorientowałam przyjmujący mnie lekko pocałował. Raz, drugi, trzeci... Za czwartym razem pocałunek już był długi i namiętny. Zaczęłam się śmiać, kiedy Nico zamruczał. Gdy się lekko od siebie odsunęliśmy dosłownie dostałam napadu śmiechu, a kiedy spalił buraka, zaczęłam się śmiać jak nawiedzona małolata. Francuz strzelił focha i w ramach zemsty chwycił mnie w tali i przyciągnął do siebie tak, że na nim leżałam. Nie wiem czy to był dobry pomysł... Czułam ciepło bijące od niego, czułam jak oddycha, jak napina każdy mięsień... Podziałało to na mnie jak jakiś prąd... Aż przeszedł mnie dreszcz jak na mnie spojrzał tymi szarymi oczami.
- I co teraz?- Zapytał mnie z tym swoim uśmiechem cwaniaczka.
- Oj nie wiem, nie wiem- odpowiedziałam z udawaną skruchą.
- Lubisz się tak ze mną droczyć?- Dopytywał z lekko podniesioną jedną brwią
- Uwielbiam- odpowiedziałam poraz drugi i tym razem to ja go zaczęłam całować...
Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie, ale przypomniało mi się jedno zdanie, jedna obietnica, którą kiedyś sobie złożyłam... Kiedy tylko się od siebie odsunęliśmy wtuliłam się w ramie przyjmującego i zaczęłam płakać. Oczywiście Nicola myślał, że to przez niego, ale mu naświetliłam wszystko i zrozumiał, z czego się ucieszyłam. Po tym wyznaniu Francuz znowu mnie pocałował, ale tak, że gdybym stała, straciłabym grunt pod nogami.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy położyłam się obok niego, a on mnie przytulił. Myślałam nad tym wszystkim, a on delikatnie gładził mnie po głowie i po plecach, co jako tako pomagało mi w myśleniu.
- Mery?- Odezwał się Nico, a ja na niego spojrzałam.- Jeśli się boisz, że potraktuje cię, tak jak twój były...
- Nico, ja się o to nie boje- przerwałam mu... I szczerze... Skłamałam... Bałam się jak cholera...
- Chce żebyś wiedziała, że w życiu cię tak nie potraktuje- dokończył spokojnie Francuz.
Spojrzałam na niego. Jego oczy biły szczerością... Tak bardzo chciałam zaufać i wierzyć, ale się bałam... Myślałam, że wszyscy są tacy sami...
Chwile jeszcze posiedzieliśmy i spojrzałam na telefon... Skrzywiłam się widząc godzinę i masę nieodebranych połączeń i wiadomości od Poli. Otworzyłam jedną.
P: Kochana, zostaje na noc u Mariusza.
Ucieszyłam się w duchu i odrazu odpisałam.
M: Czyli mnie zostawiasz samą, tak?
P: Przecież możesz kogoś zaprosić xd Po prostu...
Zostawiam Ci wolną chatę ;)
M: Dziękuję, tylko bez żadnych mi tam, bo śpioszków jeszcze i kołyski
nie chcę kupować ;)
P: Spoczko, nic takiego :) Najwyżej z papucia dostanie ;D
M: Już to widzę xd
P: Dobra ja kończę, miłej zabawy i bez dzieci ;*
M: I vice versa kochana ;*
Spojrzałam na wyświetlacz... 21:23...- Nico... Jest grubo po 21- powiedziałam cicho...
- O kurcze, trochę się zasiedzieliśmy...
- Fakt... Mam do ciebie małą prośbę- zaczęłam niepewnie.
- Słucham.
- Bo Polci nie będzie na noc, a ja nie chce zostać sama na noc... Nie zostałbyś ze mną? Oczywiście jeśli tylko chcesz- dodałam szybko, a na twarzy przyjmującego wymalował się uśmiech.
- Jasne, że zostanę- odpowiedział, po czym obdarował mnie słodkim buziaczkiem, wziął za rękę i zaprowadził do samochodu.
(Pola)
Jechaliśmy, nawet nie wiem czy długo, czy nie... Bo mi się zasnęło. Obudził mnie Mariusz. Pomógł mi wyjść i wziął mnie na ręce. Tak długo nawet mu to nie zajęło. Po chwili poczułam grunt.
-Jesteś gotowa?-usłyszałam jego głos nad uchem.
-Chyba tak... Zobaczymy, czy przeżyje...
-Ale jesteś wredna.
-Słyszałam... Ciesz się, że Ciebie nie widzę, bo bym Ci zdzieliła z papucia, albo raczej z sandała, bo to mam pod ręką..
-Dobra, dobra... Złośnico Ty...
Poczułam jak wstążka staje się luźniejsza i po chwili zobaczyłam coś niesamowitego...
Jak to zobaczyłam to wręcz zaniemówiłam. Nie wiedziałam co mam zrobić. Jedynie co byłam wstanie zrobić to się wtulić w Mariusza i wyszeptać:
-Dziękuję...
-Czyli nie jest tak źle?- zaśmiał się, a ja mu przywaliłam.- Au... Za co?
-Za głupie gadanie... Tu jest pięknie...
-Wiedziałem, że Ci się spodoba...
Przytuliłam się do niego jeszcze mocniej. Potem dałam mu buziaka w policzek i wyszłam z jego objęć i zaczęłam iść w kierunku mostku, ale mnie zatrzymał.
-Poczekaj na mnie, zaraz wrócę, tylko skoczę po rzeczy... Jak piknik, to piknik...
-Ok... Tylko nie za długo, bo mogę kogoś jeszcze wyrwać...
-Ja Ci dam...
-Więc ruszaj się...
-No już idę, już idę...
Obrócił się i poszedł kawałek, ale zaraz się obrócił i wrócił do mnie i mnie pocałował. Byłam w szoku. Ale jeszcze bardziej że coś kazało mi to pogłębić. Ale się powstrzymałam.
-Zaraz jestem - wyszeptał takim seksowym, zachrypniętym głosem, że siłą powstrzymywałam się by na niego się nie rzucić...
Patrzyłam jak odchodzi. Podskoczyłam do tego mostu, bo nie miała kul, to jeszcze bardziej trudniej mi było. Poczułam ciepły wiatr, więc coś mnie podkusiło i rozpuściłam włosy i czekałam na środkowego.
(Mariusz)
Kiedy doszliśmy na miejsce, byłam w totalnym szoku. Nie potrafiła się wysłowić.Obróciła się do mnie i się wtuliła, byłem zaskoczony, ale też ją oplotłem. Potem wyszeptała:
-Dziękuję...
-Czyli nie jest tak źle?- zaśmiałem się, a ona mi przywaliła.- Au... Za co?
-Za głupie gadanie... Tu jest pięknie...
-Wiedziałem, że Ci się spodoba...
Przytuliła się do mnie mocniej, co mi się nawet spodobało. Potem dała mi buziaka w policzek i zaczęła wędrować w stronę mostku. Zatrzymałem ją jeszcze:
-Poczekaj na mnie, zaraz wrócę, tylko skoczę po rzeczy... Jak piknik, to piknik...
-Ok... Tylko nie za długo, bo mogę kogoś jeszcze wyrwać...- ale ona lubi mnie wkurzać.
-Ja Ci dam...
-Więc ruszaj się...
-No już idę, już idę...
Ruszyłem w drogę do samochodu, ale się obróciłem i podbiegłem do niej. Pocałowałem ją, ale nie chciałem naciskać na nią. Potem powiedziałem do niej trochę zachrypniętym głosem.
-Zaraz jestem.
I ją puściłem. Pobiegłem szybko do auta. Wziąłem wszystko i wróciłem do niej. Stała oparta o barierkę. Włosy pięknie rozwiał jej wiatr. Wyglądało tak nieziemsko... Normalnie nie potrafiłem się napatrzeć. Więc wyciągnąłem telefon, a to wszystko postawiłem na ziemie i zrobiłem jej parę zdjęć... Kurde, ale ona jest boska... Ho... Dobra Marycyniak ogarnij dupę... Ona jeszcze może zostać zakonnicą... Spokojnie, nie napalaj się. Podszedłem do niej i objąłem ją od tyłu. Chyba się wystraszyła, kiedy tak zrobiłem.
-Hej, to tylko ja... Spokojnie.
-Ty baranie! Prawie zeszłam z tego świata...
-Oj no nie chciałem...
-Ok, nic się nie stało...
Staliśmy tak chwile spokojnie, ale wpadł mi pewien pomysł do głowy.
-Ej... Zróbmy sobie selfie?
-Ale patrz jak ja wyglądam!
-Jak zawsze pięknie, no dawaj...
-No dobra...
Zrobiliśmy sobie parę fotek. Po czym rozłożyłem koc, na którym usiedliśmy. Zajadaliśmy się owocami, ale i też robiłem nam zdjęcia. Potem tak siedzieliśmy i wpadłem na kolejny dobry pomysł. Trochę szalony, ale jest... No dobra jak koziej śmierć... Hu...
-Poooolaaaaa...
-Taaak?
-Mogę się o coś spytać?
-No dawaj...
- Pojedziemy do mnie? Nic nie mam w planie, znaczy myślałem, że obejrzymy jakiś film i ten może winko.. Nic więcej...
-Ok...
-Tak? Zgadasz się?
-No tak, jakbyś chciał coś spróbować to byś w pysk dostał... To co zbieramy się?
-Jasne...
-Napisze jeszcze do Maryśki, że ma chatę wolną, bo ja nie mam zamiaru wracać do domu pod wpływem...
-No dobra.
Kiedy ona pisała, ja spakowałem wszystko i pojechaliśmy do mnie. Usiedliśmy sobie na kanapie w salonie i włączyliśmy film. Nalałem nam wina i se tak siedzieliśmy. Ona oparła się o mnie i tak leżeliśmy, nawet chyba zasnęliśmy bo usłyszałem tylko huk drzwi i krzyk.
-Stary, robimy męski wypad?!
******************************************************************************************************************
Hejka wszystkim!
I jak po wczorajszym? Bo ja ochrypłam...
Jeden spokojny mecz, czy proszę o zadużo naszych chłopaków?!
No niestety się nie udało, ale jak to powiedział pewien mądry człowiek
"Jeden mecz w ważnym turnieju trzeba przegrać, żeby wszystko było ok"
Więc ja w to wierzę, bo przecież na MŚ też przegraliśmy jeden i bum!
Zostaliśmy mistrzami!
Więc tak, co do rozdziału, jest już kolejny.
Akcja się rozkręca, wszystko nabiera tempa, ale jak myślicie?
Pozornie wszystko jest ok, czy naprawdę?
Czy będzie już wszystko dobrze?
Piszcie w komentarzach, bo każdy jest dla nas jak motywacja, że
piszemy to dla kogoś, a nie, same dla siebie.
Więc do zobaczenia najprawdopodobniej w środę ;)
Całują (w policzek) Tośka&Zuśka ;**
Aww <3 w końcu coś na relaks po wczorajszym wieczorze(nocy). Ja prawie dostałam zawału, a na koniec meczu oprócz wielkiego podziwu dla Kurasia prześladowała mnie jedna myśl. Że by się jak cholera w takim meczu przydał Możdżon. Już nie wspominam o szczypiornistach, którzy muszą "na spokojnie" znów wygrywać jedną bramką. A rozdział cukierek, chłopaki się wspaniale spisują :D Jestem pewna, że Nico nie skrzywdzi Mary tylko jej pomoże i jeszcze będzie długo i szczęśliwie. A Mariusz i Polcia winko, film... Już widzę jak oni ten film oglądali haha C: Ciekawe który z kumpli Marcyniaka wbił mu do chaty, ale na pewno jak zobaczy, że Mario nie jest sam to się zdziwi :)) Pozdrówka laseczki :* dużo weny i chociaż jednego spokojnego meczu C:
OdpowiedzUsuńDokładnie, brak Możdża... WHY?! Piotrek nic nie pomógł... Dla Siurka... Wróć, Kurka też należy się podziw, ale nic nie przebije przyjęcia "na główkę" Wierbowa xd Ale co będzie to będzie, w końcu to Polscy Mistrzowie Dramatu, więc czego od nich oczekiwać? Kto wbił? Odpowiedź w środę ;) a co do Mery i Nico... Będą jeszcze zaskakujące fakty z życia Maryśki i wszytko się okaże ;P
UsuńBez przesady Pit coś tam zrobił, ale Możdżon bywa niezastąpiony... Verbov zagrał z głową XDD Czekam na pewno będzie ciekawie C:
UsuńNo może lepiej zagrywał od Karollo, bo on na pewno dni na zagrywkę to nie ma... Ale miejmy nadzieję, że będzie tylko lepiej. A zagranie Verbova... Myślę, że jeszcze długo będzie hitem internetu XDDD
Usuń