Ania poprosiła Polcie i bodajże Mariusza Marcyniaka by byli głównymi bohaterami. Pola jako księżniczka, Mario jako rycerz. Jego koniem był Piechu, Szampon był smokiem, a Winiar czarownicą. Myślałam, że wykituję jak Piechu zarżał jak koń. Oczywiście wszystko się dobrze skończyło, a Szampon zmienił się w księdza i udzielił im ślubu. Oczywiście dzieciaki powiedziały, że się obrażą jeśli nie będzie całusa w usta, więc był, ale Pola zalała się łzami i uciekła. Poszłam za nią, ale jeśli dobrze pamiętam gościa, szybszy był Mariusz.
Podeszłam pod ścianę i jedyne co usłyszałam, to Marcyniaka, który mówił do mojej przyjaciółki.
-Tutaj masz mój numer. Zadzwoń jeśli będziesz potrzebować pomocy...- powiedział, a ja zostałam w szoku.
Chłopak wrócił na świetlicę, a ja przysiadłam się do Polci na schodach. Przytuliłam ją do siebie, a ona płakała. "A ty chcesz iść do zakonu" pomyślałam patrząc na nią. Przecież to jest niepoważne. Ja rozumiem wszystko, ale ona ma dopiero 23 lata! No jasna cholera, przecież w tym wieku nie podejmuje się takich decyzji! Ja rozumiem, przeszła dużo, ale przecież ona jeszcze nie raz ma prawo się zakochać! Nie pojmuję jej...
Przez dłuższy czas siedziałyśmy w milczeniu. Po czym z taką samą ciszą wstałyśmy i wróciłyśmy do dzieci. Na całe szczęście Skrzatów już nie było. I chwała za to.
Pobawiłyśmy się jeszcze z dzieciaki. Zdarło nam się do wieczora. No cóż, musiałyśmy już jechać, więc pożegnałyśmy się z dziećmi.
Już chciałyśmy iść, ale zatrzymała nas Noemi. Dziewczynka przyniosła mi rękawki ściągające i parę ochraniaczy na kolana.
- Co to jest?
- Wujkowie zapomnieli jak tu byli, a wy macie do nich blisko. Mogłybyście im to oddać?
- No dobrze Noemi- odpowiedziałam wpatrując się w jej piwne oczka.
Obdarzyłam ją przytulaskiem i poszłam do samochodu gdzie czekała na mnie Polcia. Wygnałam ją na miejsce pasażera, bo było późno i mogła zasnąć. Jak przypuszczałam, tak się stało. Jak tylko wyjechałyśmy z Wawy, zasnęła jak małe dziecko.
(Nicolas)
Jechaliśmy do naszego kochanego Bełchatowa. Oczywiście, nie mieliśmy okazji pożegnać się z dziewczynami, bo gdzieś je wywiało. A szkoda, bo ta w białych spodniach była całkiem niezła...
- A ty co taki zamyślony Nico?
- A wiesz, tak jakoś- odpowiedziałem środkowemu.
- Ta, jasne... Chodzi o tą blondynkę w białych spodniach?- Zapytał mój kolega dwuznacznie poruszając brwiami.
- Mario, proszę cie- odpowiedziałem z politowaniem w głosie.
- Spoczko. Ale fakt faktem, dziewczyna była ok.
- Ale tobie chyba wpadła w oko ta druga.
- Ale nie tak jak tobie Mery...
- Jasne, tutaj- odpowiedziałem i pokazałem mu, żeby puknął się w czółko.- Jasna cholera!- krzyknąłem nagle na cały autobus.
- Co się stało?- Zapytał nasz kapitan.
- Zapomniałem nakolanników i rękawków ściągających- odpowiedziałem, a oni wybuchnęli śmiechem. Ja nie widziałem w tym nic śmiesznego.
- No to kupisz, se nowe, albo zagrasz bez nich- opowiedział rozbawiony Winiar.
Mi tam do śmiechu nie było. To był najlepszy sprzęt jaki miałem. To były moje ukochane rękawki i nakolanniki, z którymi przeżyłem wszystko! Zwycięstwo w lidze światowej, czwarte miejsce w MŚ... Nosz kurde... Chyba tam pojadę jak będę miał wolne i je zabiorę... O ile jeszcze tam będą...
- Stary, już jesteśmy- usłyszałem za sobą Lisinaca. Tylko pokiwałem głową, po czym zwlokłem się z fotela i poszedłem za Serbem.
Szczerze? Miałem dość i to naprawdę dość. Jedyne o czym teraz marzyłem to ciepła kąpiel i łóżeczko, które mnie tak bardzo kocha ze wzajemnością. Tylko ten piepszony budzik, nie chce pozwolić na ten jakże piękny związek.
(Mary)
Następnego dnia poszłyśmy na trening Skrzatów, żeby oddać im te ochraniacze i rękawki do kogokolwiek one należały. W sumie, mało mnie to obchodzi, bo marzę tylko o tym, żeby wrócić do łóżka i tego pięknego związku jaki jest między nami... Oczywiście tylko budzik mi na niego nie pozwala... Ale takie życie...
Jak zwykle ubrałam jakieś shorty i zwykły luźny podkoszulek, a Polcia jak zwykle na czarno... Pozostawię to bez komentarza, bo ja mogę mówić i mówić, ale jednym uchem jej wpadnie, a drugim wypadnie... Dobra, koniec! Podeszłam do niej i dałam jej kluczyki.
- Masz.
- Po co?- Pyta zdziwiona dziewczyna.
- Jak to po co? Wczoraj ja jechałam do domu, więc teraz ty jedziesz, bo mój związek z łóżkiem nie chce rozkwitnąć, gdyż za mało śpię i muszę to nadrobić i dobrze wiesz czemu... Jak lekarz zobaczył moje wyniki to się załamał...
- Wiem, anemia sierpowata nie jest łatwa, zwłaszcza, że jest nieuleczalna...
- Dokładnie, więc potrzebuje snu!- Powiedziałam dosadnie i usiadłam na miejscu pasażera, po czym prawie zaraz zasnęłam...
(Pola)
Byłam zdziwiona, że tak zareagował. Widziałam po jego minie, że jest zdziwiony, ale no co, ale lepiej powiedzieć teraz niż by teraz miał by się teraz zawracać mną głowę... A dlaczego płaczę? Przez to, że ten pocałunek, niby nic nie znaczył, ale ja poczułam się jak wtedy, gdy pierwszy raz się całowałam z tym idiotą. Chociaż nie, ten był lepszy. Kiedy poszedł od razu podeszła do mnie Maryśka. Nic nie mówiła, ale wiedziałam co myśli... Potem wróciłyśmy do dzieci, a potem do domu. Dobrze że mnie wyrzuciła na siedzenie obok, bo pewnie bym zasnęłam. Chociaż powinnam ją oszczędzać przez tą chorobę. Ale byłam tak zmęczona, że kiedy ruszyłyśmy od razu zasnęłam. Potem szybka kąpiel i znowu do łóżka.
Wstałam dosyć wcześniej, czyli 6.34. Zrobiłam nam śniadanie i czekałam na tego śpiocha (kiedyś też tak sypiałam). Zrobiłam nam kawy, po czym znalazła się w krótki shortach i luźnej białej koszulce. Jak ja żałuję, że nie mogę teraz tak wyciągnąć nóg. A jest tak gorąco w tych czarnych ciuchach... A ja co? Długa czarna suknia na ramiączkach, a pod to czarna bluza z długim rękawem i wielkim krzyżem i różańcem. Nie to że nie wierze, tylko ja nie chce być zakonnicą. Ale też nie chce być skrzywdzona. Znajomi którzy czasami mnie widzą, twierdzą, że nie mam tamtego uśmiechu od dawna. Że nie jestem tamtą sobą. Od Marysi prawie codziennie to słyszę. Nie popiera mnie, wiem... Ja tak samo tego nie popieram po części, ale się boję, że nie zaufam znowu, że znowu zostanę tak skrzywdzona.
Więc kiedy ogarnęłyśmy się, Mery oddała mi kluczyki. No tak ostatnie jej wyniki nie były dobre. Lekarz kazał jej więcej spać i pić buraków i tych wszystkich czerwonych barwników. Tak żałuję, ze nie mogę jej pomóc. Więc wsiadłyśmy i ruszyłyśmy do Bełchatowa oddać te nakolanniki i rękawki. Jak się przyjrzałam to nawet niezły sprzęt. Skąd wiem? Grałam kiedyś, ale przez tego kretyna rzuciłam wszystko. Nigdy mu tego nie wybaczę, że przez niego musiałam zrezygnować ze szczęścia. Kiedy Mery zasnęła, ja jechałam i słuchałam radia. Po 2h byłyśmy na miejscu. Obudziłam ją i weszłyśmy do hali. Ale jakiś nabuszowany jełop nie chciał nas puścić. Myślałam że mu łep rozniosę z Maryśką. Ale był większy ale tylko na szerokość to nas wyniósł gdyby nie ten książę, z którym spotkałam się w szpitalu.
(Mariusz)
Kiedy wróciłem do domu nie potrafiłem cały czas jej wymazać z pamięci. Myślałem o niej cały czas do puki nie dopadło mnie zmęczenie. Obudziłem się o 6.34, nie potrafiłem już spać. Ubrałem się w dresy i poszedł trochę pobiegać. Po 45 minutach wróciłem i wziąłem szybki prysznic, a potem zrobiłem sobie szybkie śniadanie. Chwyciłem torbę i poszedłem na trening. Byłem jednym z pierwszych, gdyż nie lubię się spóźniać to raz, a dwa lubię mieć wszystko na swoim miejscu. Szybko się przebrałem i udałem się na sale. Wziąłem piłkę i zacząłem odbijać. Po tym przypomniało mi się, że przecież nie wziąłem wody. Więc wróciłem po nią, ale w drodze powrotnej usłyszałem jakieś krzyki i wyzwiska, a później dobrze znane mi blond włosy. Podszedłem do nich i moje przypuszczenia się potwierdziły. To była Pola.
-Panie Krzysiu, o co chodzi?
-Te babska chciały wtargnąć na trening. Ale im to nie umożliwiłem.
-Przypominam Ci, że nie babska tak se możesz mówić do swojej cizi-mizi, ale nie do nas... Wypraszam sobie, kim Ty jesteś, żeby tak mnie nazywać? -zaczęła mówić jej koleżanka.
-Wiesz co, gdybyś się schował za duże drzewo i tak było by Ciebie widać, i nie mówię w cale o długości- dopowiedziała Pola, próbowałem nie wybuchnąć śmiechem.
-Tam są drzwi, same pójdziecie, czy mam Was zanieść?
-Wiesz co, swoje sadło se najpierw wynieść, a potem pogadamy, co?- odpowiedziała przyszła zakonnica.
-Panie Krzysiu, proszę je zostawić, ja je znam.
-Jak se Pan życzy... A Was dwie mam na oku...
-Ciekawe jak nas zobaczy przez to sadło?-powiedziała niby szeptem jej przyjaciółka, ale chyba to usłyszał bo się obrócił i zmierzył je wzrokiem.
-Więc, co Was sprowadza do Bełchatowa?
-Te oto rzeczy...
-Skąd wy to macie?-zdziwiłem się kiedy ujrzałem sprzęt Nico.
-Dzieciaki musiały mu zwinąć, ale potem nam oddały, bo raczej im nie będą potrzebne.
-Wiecie że uratowałyście mu dupę?
-Tyłek, hamuj się...
-Tak jak Wy, przed chwilą?
-Nie mówiłybyśmy tak, gdyby ten spaśnięty jełop nas tak nie zdenerwował.
-Dobra, chodźcie, pójdziemy na sale, bo tam powinna być reszta.
Weszliśmy na sale. chłopaki byli już wszyscy, chociaż nie... Brakowało nam jednego, a dokładnie Janusza... czyli zostaliśmy bez rozgrywającego. Super.
(Pola)
Kiedy weszliśmy wszystkie wspomnienia wróciły... Wszystkie medale, poświęcenia, łzy, poty... Wszystko co tak kocham w tym sporcie... Ale nie pokazywałam tego... Mariusz zaproponował byśmy zostały na treningu, a Mery poszła oddać Marechalowi jego sprzęt. Kiedy mu oddała normalnie cieszył się jak wariat. Złapał ją i obrócił w kółko kilka razy i darł się "thank you", ale ta go zmasakrowała.
-Dobra, bo mnie zgnieciesz bażancie...
-Co?
-Puść mnie...
-Teraz na pewno nie...
Przerzucił ją przez bark jak worek ziemniaków i chodził z nią po całym korytarzu. A do mnie dosiadł się Marcyniak.
-Nie mamy rozgrywającego...
-Jak to?
-Podobno się rozchorował... I teraz nie mam jak zagrać... Będziemy robić teraz jakieś ćwiczenia... Boże jak ja ich nie lubię...
-A może Marysia mogłaby, przecież ona kiedyś grała jako rozegranie...
-Myślisz, że się zgodzi?
-Teraz nie, ale jak postawi się ją przed faktem dokonanym?
-Boże, jesteś genialna...
-Wiem
I w tym momencie mnie przytulił. Poczułam się tak jakoś dziwnie... Przytulałam tyle osób, a ten oto bażant tak to zrobił, że nic nie potrafiło ruszyć... Był tak fantastycznie, pierwszy raz od 5 lat czułam się tak dobrze, lekko, nie potrafię tego opisać... Nie da się tego opisać... Dobra dziewczyno ogarnij się za niedługo będziesz zakonnicą... Kiedy poszedł ja nadal nie wiedziałam co się dzieje, dopiero mnie ogarnęła Maryśka.
-Ej, co się stało?
-Po za tym, że będziesz grała z chłopakami, to nic...
-Że co?!
******************************************************************************************************************
Witamy i zapraszamy!
Już dwójeczka...
Jak się podoba, co będzie dalej, jak się potoczy?
Piszcie śmiało w komentarzach, co myślicie ;)
Więc następny już w sobotę, mamy nadzieję, że nie przynudzamy...
Więc do soboty, całują (w policzek xd) Tośka & Zuśka ;)
Aww ❤ ale się Nico ucieszył nie dość że odzyskał sprzęt to jeszcze od dziewczyny która mu się spodobała. Motyw skrzywdzonej dziewczyny skąd ja go znam... :D Niech Pola skończy z tym zakonem, bo to jest byzsynsu, zwłaszcza kiedy blisko ciebie są przystojni siatkarze :) Rozdział super czekam na kolejny całuję kochane 😘
OdpowiedzUsuńOoooo... Dziękujemy <3 Co to zakonu i motywu skrzywdzonej dziewczyny wszystko się jeszcze wyjaśni i okaże co i jak. Dziękujemy za takie miłe komentarze, są mega motywujące i wiemy, że chociaż kogoś to interesuje. Dziękuję i czekam co będzie dalej u Lisa, bo nie mogę się doczekać, twoja niespodzianki zaprząta mi po nocach głowę xd
UsuńNie ma za co ❤ Sorry jak wrócę dziś do domu to dodam. Napisałam go już kilka dni temu, ale nie mogę złapać internetu na lapku i nie mam jak dodać. Będzie długi jak na moje standardy :DD
UsuńNo ja myślę :D i jest za co dziękować, bo jak już pisałam dają mega kopa do dalszego pisania ;)
Usuń