Zanim jeszcze wyszedł oczywiście skradł mi buziaka, no bo jakby nie inaczej... Poszedł i wrócił do mnie z telefonem i wykręcił numer. A ja nie była bym sobą, gdybym nie robiła coś, żeby go nie zdekoncentrować, czyli całowanie go po szyi, mówienie mu szeptem do uszka (może zostawię to dla nas co mówiłam). Tak jestem wredna, ale było warto. Po czym kiedy się rozłączył spojrzał na mnie i powiedział:
-Przez Ciebie nie wiem co zamówiłem...
-Jak to przez mnie? To nie moja wina, że nie potrafisz się koncentrować na rozmowie to ne moja wina...
-Zobaczymy, jak Ty będziesz rozmawiać...
-Phi... Z papuci Ci jebnę jak coś... Ja nie wiedzę problemu tutaj...
-Wredna jesteś...
-Nie wredna tylko prawdziwa, kochaniutki... czy wolisz, żebym udawała jakąś plastikową Barbie?
-Co masz na myśli?
-Tapeta na całym ryju, najmniej mówiąc, cycki na wierzchu i dupa... Nie zna się na niczym innym tylko jak wystawić pizdę na wierzch... Sorry ja taka nie jestem i nigdy nie będę... Więc jak coś to oddaje, jeśli szukałeś takiej dziewczyny...
Ściągnęłam naszyjnik i włożyłam w jego rękę. Wstałam z łóżka i czekałam na jego reakcję. Kiedy wychodziłam z sypialni zrobiło mi się tak jakoś przykro. Lecz po chwili poczułam ręce na swoim brzuchu i jego oddech na szyi.
-Pola, ale ja nie chce żadnej taniej Barbie... Chcę Ciebie, taką wyszczekaną, wiedzącą co chce w życiu robi...
-Ale ja prawie wstąpiłam do zakonu...
-Pogubiłaś się tylko w życiu... Hej... -obrócił mnie do siebie i spojrzał w moje oczy.- Każdemu się zdarza... Ale znalazłaś księcia swojego, który naprowadził Cię na tą prostą... Czasami trzeba zbłądzić z tropu by spotkać kogoś, żeby Ciebie naprowadził na tą właściwą ścieżkę, więc ja tutaj jestem w tym momencie szczęśliwy...
-Ale z Ciebie poeta..
-No się wie...
-Głupek...
-Ale Twój... Więc nigdy tego nie ściągaj...
I dopiero teraz zauważyłam, że na z tyłu zawieszki wygrawerowane są nasze imiona... Założył mi go z powrotem, a potem patrzyliśmy w swoje oczy. Po czym mnie pocałował, a ja mu się oddałam, ale nie do końca jakby ktoś coś myślała, tylko w całowaniu. Zaniósł mnie do sypialni z powrotem, a nasze miziane przerwał dzwonek do drzwi.
-Teraz? Serio?
-No idź...
-Idę, idę...
Skradł mi jeszcze buziaka i poszedł. Jak się okazało było to jedzenie. Ja w tym momencie włączyłam film, a dokładnie komedie. Zjedliśmy i kiedy się skończył film zadzwoniła Maryś, więc odebrałam, a ten jełop mi przeszkadzał...
(Mariusz)
Zamawiałem nam jedzenie, a ta mała wiedźma mi przeszkadzała. No kurde... Doprowadzała mnie do czerwoności... Kiedy udało mi się coś zamówić, bo serio nie wiem co, spojrzałem na dziewczynę.
-Przez Ciebie nie wiem co zamówiłem...
-Jak to przez mnie? To nie moja wina, że nie potrafisz się koncentrować na rozmowie to ne moja wina...
-Zobaczymy, jak Ty będziesz rozmawiać...
-Phi... Z papuci Ci jebnę jak coś... Ja nie wiedzę problemu tutaj...
-Wredna jesteś...
A potem co usłyszałem to mnie zatkało, a jak włożyła mi ten naszyjnik do ręki to mnie zszokowało. Kiedy wstała i była już w progu, to złapałem ją w pasie i przytuliłem się do jej pleców.
-Pola, ale ja nie chce żadnej taniej Barbie... Chcę Ciebie, taką wyszczekaną, wiedzącą co chce w życiu robi...
-Ale ja prawie wstąpiłam do zakonu...
-Pogubiłaś się tylko w życiu... Hej... -obróciłem ją w swoja stronę i spojrzałem w jej piękne niebieskie oczy.- Każdemu się zdarza... Ale znalazłaś księcia swojego, który naprowadził Cię na tą prostą... Czasami trzeba zbłądzić z tropu by spotkać kogoś, żeby Ciebie naprowadził na tą właściwą ścieżkę, więc ja tutaj jestem w tym momencie szczęśliwy...
-Ale z Ciebie poeta...
-No się wie...
-Głupek...
-Ale Twój... Więc nigdy tego nie ściągaj...
Założyłem jej go na szyję i spojrzałem w jej oczy. PO czym wbiłem się w jej usta. Wziąłem ją na ręce i poszedłem do sypialni. Nasze błogości przeszkodziło pukanie do drzwi. Okazało się być to jedzenie. Kiedy zapłaciłem, wróciłem do dziewczyny i zjedliśmy oglądając jakąś komedie. Po czym zadzwonił Polci telefon i stwierdziłem, że teraz ja się odegram na niej. A ona wybuchnęła.
-Marcyniak, idź mi stąd bo zaraz zarobisz i spadniesz znowu z tego łóżka...
No to ja jeszcze bardziej zacząłem ją rozłaszczać.
-Maryś, dasz mi chwilkę?
Po czym wzięłam poduszkę i zaczęła mnie nią naparzać i takim sposobem znalazłem się znowu na ziemi.
-Już jestem.
No to ja wstałem i posprzątałem. Poszedłem do kuchni i ogarnąłem trochę w kuchni. Poszedłem do łazienki i tam też zrobiłem ze sobą porządek. Wróciłem do sypialni, a ta dalej rozmawiała. Poszedłem do salonu i posprzątałem z grubsza. Wróciłem do niej i zerknąłem na swój telefon, a tam 16.58.
-Pola słuchaj, ja mam zaraz trening i są dwa warianty, pierwszy, ale nie podoba mi się za bardzo, że odwiozę Cię do domu i potem wpadnę do Ciebie, jeśli mnie do domu wpuścisz lub drugie, które bardziej mi się podoba- uśmiechnąłem się cwaniacko.- Pojedziemy do Ciebie, przebierzesz się i chyba Mery też się zgodzi byście pojechały z nami na trening i potem odwieziemy Was.
-Ale ja tutaj nie widzę różnicy...
-Jest bo przez 2-3h nie będę Ciebie widzieć, a tak będę Ciebie wiedzieć cały czas...
-Oj biedny szczeniaczek...
-No Poluś... Tak ładnie proszę...
-Ładnie?
-Tak... - zrobiłem minę kota z Shreka i złączyłem ręce.- Proooszęęęęę....
-Pogadam z Maryś, jeśli ona pójdzie to ja też...
-Oki... To chodź zbieramy się...
-Marianuuuuś...
-Co?!- jak usłyszałem to przezwisko to myślałem że się zaraz zacznę turlać, ze śmiechu.
-No Marianuuuś... Maniek... Maniusiek...
-Co byś chciała kochanie?- śmiałem się cały czas, bo to jest Pola, tej nie ogarniesz.
-No bo wiesz... - spojrzała na swój strój.
-Jak chcesz tak iść to śmiało... Ja nic nie mówię.
-Jej...
Zaklaskała na nim i wstała. Dała mi buziaka w policzek i poszliśmy ubrać buty. Dałem jej kule i wyszliśmy z mieszkania. Kiedy zamknąłem drzwi, porwałem ją w ramiona. Posadziłem w samochodzie i za to dostałem buziaka w policzek. Po czym ruszyliśmy pod mieszkanie dziewczyn.
(Mery)
Kiedy się obudziłam byłam sama. Wstałam z łóżka i poszłam do kuchni. Znalazłam na stole karteczkę:
Jeśli to czytasz to znaczy, że nie śpisz.
Poszedłem do sklepu. Powinienem za niedługo wrócić.
Mieszkanie do twojej dyspozycji ;)
Do zobaczenia Nico :)
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Poszłam do łazienki się ogarnąć a potem do kuchni zrobić kawy. Oczywiście cały czas towarzyszyła mi Bianka. Ten piesek wywoływał uśmiech na mojej twarzy. Ta mała, biała kuleczka cały czas krzątała mi się koło nóg.Zaparzyłam kawy i usiadłam na krześle wpatrując się w panoramę miasta. Nie wiem ile tak siedziałam, ale zamyśliłam się tak, że nawet nie zauważyłam kiedy wrócił właściciel mieszkania. Oprzytomniałam dopiero kiedy Bianka zaczęła szczekać.
- Myślałem, że jeszcze śpisz- powiedział Francuz układając kilka produktów na półkach a kilka zostawiając na stole w celu przygotowaniu śniadania.
- Nie, obudziłam się jakiś czas temu. A co?
- Nie nic, myślałem, że zdążę zajść do sklepu i zrobić śniadanie zanim się obudzisz...
- No to teraz jesteś skazany na moją pomoc.
- Mi to tam nie przeszkadza- odpowiedział z uśmiechem.- Więc, co robimy na śniadanie?- Zapytał podnosząc jedną brew. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Nie wiem... A na co masz ochotę?
- Sam nie mam pojęcia...- przyznał patrząc w okno.
Podeszłam do lodówki i szafek. Już miałam pomysł.
- Nico, idź nakryć, a ja zrobię śniadanie- poprosiłam spokojnie do Francuza.
- Pomogę Ci- powiedział spokojnie.
- Nico nie, proszę, nie lubię jak ktoś mi się krząta pod nogami- wyznałam zgodnie z prawdą.
- Widziałem wczoraj- odpowiedział z lekkim uśmiechem.
Więc, po długich namowach poszedł nakryć a ja się wzięłam za śniadanie. Stwierdziłam, że zrobię coś na słodko. Wzięłam chałkę (którą dzięki ci Niebioso kupił ten bażant), połamałam ją, dodałam mleka z jajkiem, cukrem waniliowym i cynamonem (za którym nie przepadam, ale smak musi być) i zapiekłam. Kiedy było gotowe stół był już nakryty i wszystko było picuś glancuś.
Więc zjedliśmy i poszliśmy do mojego mieszkania, bo myślałam, że Pola już tam będzie, a tu nie... Nie ma małpy jednej. Stwierdziłam, że do niej zadzwonię.
Usiedliśmy na kanapie i wybrałam jej numer. Jeden sygnał, drugi, trzeci, czwarty, piąty...
- Halo?
- No nareszcie, ileż można do ciebie dzwonić?
- Nie przesadzaj. Co jest?
- Czemu cię w domu nie jeszcze, co?
- Bo widzisz... Marcyniak, idź mi stąd bo zaraz zarobisz i spadniesz znowu z tego łóżka!- Krzyknęła na środkowego i już wszystko jasne.
- Ale czemu jeszcze raz spadnie z łóżka i czemu wać państwo są jeszcze w łóżku?
- Bo widzisz, tak się zdarzyło.
- Pola, czy ja o czymś nie wiem?
- Maryś, dasz mi chwilkę?
- Jasne- odpowiedziałam i słyszałam jak naparza Mańka poduszką.
Spojrzałam na Nico, który zwijał się ze śmiechu na kanapie. No tak... Mówić nie umie, ale dużo rozumie. Nagle usłyszałam huk z drugiej strony telefonu.
- Już jestem- oprzytomniała mnie Polcia.
- Co tam się stało?
- Ten przeszczep spadł z kanapy.
- Aha...- odpowiedziałam i wybuchnęłam śmiechem.
Potem dałam na głośnik i Nico też się włączył do rozmowy. Gadaliśmy dość długo, aż nie przeszkodził nam Mario. Więc się rozłączyłam, a po chwili dostałam SMS'a, że jadą po nas. Oczywiście Nico wpadł w panikę, że nie ma torby, ale go uspokoiłam, że przecież mieszka nie daleko i możemy po nią podskoczyć, a potem wrócić i Mario nas podrzuci na trening. Więc tak zrobiliśmy...
Kiedy Mario przyjechał usiadłam z tyłu z Polą i zaczęłyśmy rozmawiać. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to mały naszyjnik na jej szyi.
- Czy wy...?- Nie dokończyłam, bo Polcia doskonale wiedziała o co mi chodzi.
- Tak- odpowiedziała uradowana.- A wy?- zapytała, a ja pokręciłam głową.- Czemu? Nie zapytał cię o to?
- Nie, zapytał o to, ale...
- Mery? Czemu ty...?
- Bo się boję- wyszeptałam przerywając jej.- I nie jestem gotowa. Poza tym, dowiedział się odemnie więcej niż powinien... Rozdrapałam swoje stare rany i znowu krwawię...
- I właśnie temu jest ci teraz najbardziej potrzebny...
(Nico)
Kiedy wróciliśmy z moją torbą treningową przyjechał Mariusz i zabrał nas na trening. Dziewczyny siedziały z tyłu i coś między sobą szeptały, a ja gadałem z naszym środkowym. Przynajmniej on miał szczęście... Między nimi wszystko jest ok... Niby Mery nie powiedziała nie, ale... Mimo wszystko... Jednak nie czuję się dobrze nadal będąc jej przyjacielem... Tak bardzo chciałbym jej pomóc, ale ona mnie w pewnym sensie do siebie nie dopuszcza, a ja nie wiem czemu i nie jestem w stanie nic zrobić...
Kiedy podjechaliśmy pod halę rozstaliśmy się z dziewczynami pod drzwiami wejściowymi, one weszły na trybuny a my poszliśmy do szatni. Oczywiście wszyscy byli ciekawi skąd ta przemiana Polci. No to Mario im wszystko opowiedział, że zrezygnowała bo uznała, że nie warto tracić życia z powodu jednego debila, a potem doszło do mnie i do Mery... Ech... No to będzie tłumaczenia...
- No a u ciebie Nico jak tam?- Zapytał z zaciekawieniem Szampon
- U mnie dobrze. A czemu pytasz?
- A tak, jak tam między tobą a Maryśką?- Więc o to chodzi... Masakra... I co teraz zrobić, co powiedzieć...
- No cóż...- zacząłem niepewnie.- Nie mówmy na ten temat, proszę was-powiedziałem cicho. W szatni zapanowała cisza...
Nikt nie potrzebował słów, wszyscy wiedzieli o co chodzi, za co byłem im wdzięczny. Przynajmniej nie musiałem się tłumaczyć... Chociaż tyle...
Więc Mery znowu grała z nami, bo tym razem nie było Nico Uriarte bo miał coś bardzo ważnego do załatwienia. I jak chciał los byłem w przeciwnej drużynie, co nam nie sprzyjało, bo nie umiałem się skupić i myślałam tylko o niej i tylko na nią patrzyłem. Co chwilę dostawałem od Wrony w potylicę, że niby mam się ogarnąć, ale nie umiałem... Za bardzo na mnie działała w jakiś bliżej nie określony dla mnie sposób... Kiedy była blisko nie umiałem się na niczym skoncentrować, bo cała moja uwaga przechodziła na jej osobę... Nie wiem co to dziecko miało w sobie, ale było to coś co na mnie bardzo, bardzo mocno działało...
******************************************************************************************************************
Hejka wszystkim!
I jak pierwszy tydzień nauki? Jak w szkole?
Podoba się? Nauczyciele już cisną, czy jeszcze dają luz?
Dobra, dzisiaj wrzucamy 14, a w piątek 15 z bardzo ważnego powodu
i bardzo ważnej daty...
Więc co o sądzicie o dzisiejszym rozdziale?
Jak wam się podoba?
Jak dalej się potoczą losy naszej czwóreczki?
Piszcie w komentarzach i trzymajcie się cieplutko ;)
Całują (w policzek oczywiście ;)) Tośka&Zuśka ;***
Nareszcie coś miłego na poprawę humoru po tym okropnym tygodniu. We wtorek już kartkówka z chemii ugh... A jak pierwszy tydzień w LO? Wiem, że przyszły piątek jest wyjątkowy ze wzgląd na kolejną rocznice... A ja nadal mam problemy z uświadomieniem sobie tego faktu. Żeby było jeszcze gorzej trzy dni później, w tej nostalgicznej atmosferze mam urodziny XDD Co do opowiadania to mam nadzieję, że Marysia da radę i Nico będzie mógł się do niej dobrać... tfu to znaczy chodzić z nią(do sklepu po bułki ;')) Weny laski :*
OdpowiedzUsuńSiemka ;) To ja w poniedziałek kartkówka z matmy a w październiku sprawdzian z mapy świata i stolic Europy... Ech... Tak trochę słabo... No urodziny fajny termin... Moja psiapsi ma cztery dni później... Pamiętam jak było MŚ i rozwiesili transparent właśnie w ten dzień, że jest siódmym zawodnikiem... Ale to dopiero w piątek... Czy Nico się do niej dobierze zobaczymy XD Czekam co nowego u Liska i Ziomka ;)
UsuńHejka ;D no fakt, jest ciężko... U mnie już była pierwsza kartkówka w piątek z polskiego. rzeczywiście terminy jest genialny. Już w ciągu tych tygodni rozegrałam 2 sparingi i turniej w Wawie... A za tydzień rozpoczyna się liga... Jest tak mało czasu na wszystko i to dosłownie na wszystko... ale na pisanie kolejnego obiecuję znaleźć zawsze... Do zobaczenia później ;)
Usuń