Więc kiedy zawitaliśmy w mieszkaniu księcia i co tam zobaczyło ścięło mnie z nóg i to dosłownie... Tan bażant posprzątał. Normalnie nie wierze... Radujcie się narody... Tu jest posprzątane... Chyba Młody to zauważył.
-Ciociu co się stało? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha...
-Wiesz, jakbyś zobaczył takie czyste mieszkanie w wykonaniu wujka Mariusza to tak... Chyba ducha zobaczyłam...
-A czemu?
-Wiesz... Zazwyczaj to tutaj inaczej trochę wygląda... Z dodatkowym naciskiem na trochę, Arek..
-Czyli Wujek Mariusz to brudas jak wujek Winiar?
-Czy aż taki to nie wiem, ale wiesz..
-Rozumiem... A ciociu?
-Tak?
-Wiesz, jestem trochę głodny...
-No to wujka wyślemy po pizze czy zamawiamy? No może, że chcesz normalny obiad...
-Ciociu, czy Ty ze mnie se jaja robisz? No oczywiście, że zamawiamy...
-No i taką odpowiedź chciałam usłyszeć...
-Wiesz, za nim wujek by ruszył swoją pupencje to pewnie się najemy...
Próbowałam nie wybuchnąć śmiechem, ale mi coś nie wyszło. Kiedy się ogarnęłam, obejrzeliśmy dokładnie na co mamy ochotę i złożyłam zamówienie. Potem wraz z Młodym usiedliśmy i oglądaliśmy bajki. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
(Mariusz)
Więc po skończonym treningu, poszedłem do szatni, by się ogarnąć i potem do domciu. Drzwi były zamknięte na górny zamek, czyli Pola musiała tu przyjść. To co zobaczyłem ścięło mnie z nóg. Spała z Arkiem na kanapie, tak to słodko wyglądało, że musiałem zrobić zdjęcie i wstawić na insta. Przykryłem ich kocem. Poszedłem zrobić pranie, kiedy zadzwonił ktoś od drzwi. A tam stał dostawca pizzy. Nie ukrywam byłem zaskoczony, ale potem zaczaiłem, że pewnie te śpiochy zamówiły. Zapłaciłem i położyłem posiłek na kuchenny stolik. Wyciągnąłem sztućce i szkalnki oraz sok pomarańczowy. Obudziłem ich, żeby nie jedli zimnego posiłku. Oczywiście Poli nie dało się obudzić, ale ja już mam swoje sposoby...
-Pola! Zaraz mecz masz!
Jak to usłyszała, to gdyby nie mój refleks, to by chyba leżała na ziemi. Po czym zerwała się i pobiegła na korytarz.
-Pola, gdzie Ty biegniesz?
-No na mecz!
-Kochanie, ja tylko żartowałem, bo nie chciałaś się obudzić.
-Że co?! Znowu się nabrałam, no dzięki...
-Zawsze do usług...
Podszedłem i ją pocałowałem w czubek głowy. A potem zostałem potraktowany zimną wodą,
a moja menda uciekła do kuchni... Usiadła i zaczęła zajadać... Skoro ona może no to ja też! A co! Wziąłem małą butelkę wody i też ją oblałem... Ale się wściekła. Ale wiecie na naszym poziomie, czyli chwyciła szklankę i zaczęła biegać za mną by mnie oblać, no i to zrobiła, a ja ją wziąłem na ręce i wrzuciłem do wany i puściłem wodę.
-Mariusz, jełopie saksoński! Puść mnie!
-Yyy... Nie?
-Arek! Pomocy!
No to ja na nią patrzę i wtedy sobie przypomniałem, że mamy młodszą wersje Szampona, a ten wykorzystał sytuację, że mnie oblał, a ja za to wrzuciłem go do wany, obok Poli i zaczęliśmy się chlapać. Po czym zawarliśmy rozejm.
-No to co Młody? Idziemy się kąpać, bo trzeba iść spać.
-Yhm...
Chyba go wymęczyliśmy, chociaż Pola też była zmęczona.
-Napiszesz do Marysi, że zostaje u Ciebie? A ja zacznę ogarniać łazienkę.
-Jasne słońce.
Pocałowałem ją w czoło i poszedłem spełnić prośbę. Po czym wróciłem do niej i pomogłem jej ogarniać, a potem Młody poszedł się kapać, oczywiście, że stałem pod drzwiami, ale z Polą no i się przytulaliśmy tylko... Po czym Pola poszła się wykąpać, a potem z Młodym poszli do gościnnego, bo Arek poprosił o bajkę. Kiedy już się wykąpałem zajrzałem do nich i Pola zasnęła też. Wziąłem ją na ręce i położyłem w sypialni. Położyłem się obok i zasnąłem.
(Pola)
Obudziło mnie jakieś szturchniecie. Obracam się i widzę Arka. Pomijając fakt, że skąd się znalazł w sypialni Mariusza, ale to pewnie sprawka tego mamuta. Ale wracając do Arka.
-Arek? Dlaczego nie śpisz?
-Bo miałem koszmar...
-Chodź tu do nas...- Posunęłam się, a młody walną się i się przytulił do mnie.- Chcesz mi o tym opowiedzieć?
-Nie...
-Rano?
-Yhm...
Po czym się wtulił, a ja też go przytuliłam, a potem przebudził się Mariusz.
- Co się stało?
-Arek miał koszmar, niech śpi z nami...
-Jasne...
Po czym też się przytuli i tak spaliśmy aż do rany, gdyby nie ktoś spaniało myślny, kto wparował i nas obudził, a był nim...
(Mery)
Nie powiem, byłam zaskoczona determinacją przyjmującego, że tak bardzo chce ze mną jechać. Więc miałam czarne ciuchy (nie pytajcie skąd bo nie mam zielonego pojęcia). Francuz mi powiedział, że mam czekać na niego przed wyjściem, więc tak zrobiłam. Kiedy przyszedł podałam mu miasto docelowe i pojechaliśmy. Nie odzywałam się przez całą drogę, bo to znowu wróciło, te natrętne i natarczywe wspomnienia...
To było coś, czego nie umiałam przełknąć, cały czas żyłam z nadzieją, że to nie on był w tym samochodzie, że się pomylili, bo nie mógł być on... Przecież mi obiecał, że wróci, że nic mu nie będzie, że zabierze mnie do siebie na święta, a on zawsze dotrzymuje słowa. Tak bardzo chciałam nieraz zasnąć i już się nie obudzić... Od momentu kiedy się dowiedziałam o tym co się stało w Austrii to było moje jedyne marzenie... W sumie to nie wiem czy nadal tak jest, bo nie zastanawiałam się nad tym...
Kolejna zabłąkana łza w przeciągu tego miesiąca... Czemu one wracają... Rozumiem, jakby to było tylko delikatne, ale nie, że siła huraganu! Chyba rzeczywiście przyda mi się rozmowa z Igłą. Tylko z nim mogę porozmawiać tak, żeby spojrzał na to z strony innej niż wszystkie... Mogłabym pogadać z Ziomkiem, ale tego wywiało diabeł wie jak z jakimiś tam Shekami, Teo jest już pewnie w Modenie, a Polcia... Jest i kocham ją jak młodszą siostrzyczkę... No niby mogę jej powiedzieć, ale zna mnie za dobrze, żeby mi teraz pomóc, bo potrzepuję kogoś z zewnątrz, kogoś kto był ze mną i na jednym i na drugim... Nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale potrzebuję tych dwóch bałwanów i jepołów saksońskich... Potrzebuję ich teraz jak nikogo innego... No może poza mamą, tatom, Młodym i tobą, Arek...
To znowu mnie przerasta i walczę z tym, ale to jakby walczyć z wiatrakami. Ja się nawet boję, że to się powtórzy, ale z inną osobą, na której mi tak teraz zależy...
Moje rozmyślenia przerwał zielony znak z napisem "OSTROŁĘKA". Teraz to ja zmieniłam się w pilota. Kiedy podjechaliśmy pod to miejsce wysiadłam z auta nie czekając na jego właściciela, ale Nico był równie szybki co ja i nim się obejrzałam stał na przeciw mnie, a dzieliło nas tylko jego Maserati.
- Jak nie chcesz to nie musisz iść, postaram się szybko wrócić- rzuciłam i nie czekając na odpowiedź ruszyłam w stronę najbliższego straganu.
Kupiłam 24 białe róże. 24 lata spokojnego, poukładanego życia wspaniale zapowiadającego się zawodnika...
Ruszyłam niemal biegiem przez alejki szukając tego jednego miejsca... Niby jestem tu co roku, ale nigdy nie jestem pewna gdzie to jest...
W końcu znalazłam to miejsce... Nie usiadłam na marmurowej ławeczce tylko upadłam przed grobem na kolana. Strzepałam pierwsze opadłe liście z marmurowej płyty i tępo wpatrywałam się w wyryty tekst:
Arkadiusz Gołaś
ur. 10.05.1981 r. w Przasnyszu
zm. 16.09.2005 r. w Griffen
Zmarły śmiercią tragiczną.
Po policzkach spłynęły mi łzy. Bolało i to bardzo...- Czemu wtedy pojechałeś? Mówiłam Ci, żebyś nie jechał, żebyś zaczekał... Brakuje mi ciebie i to bardzo... Nie mam już nikogo, kto by mnie potrafił uspokoić. Brakuje mi ciebie... Nikt nie umie tak świetnie uczyć jak ty, nikt nie umie tak dobrze przytulać i pocieszać jak ty... Mimo, że Cię często nie było, byłeś jak starszy brat, jak najlepszy przyjaciel, jak tata- mówiłam tempo wpatrując się w marmurowy nagrobek, po policzku płynęły mi łzy, bałam się.- Jutro to już 10 lat... Tak długo cię nie ma, a to dalej tak samo boli jak wtedy, tego feralnego poranka kiedy się o tym dowiedziałam... Po mimo upływu lat to nadal boli tak jak wtedy kiedy miałam 13 lat- płakałam nad grobem, a ludzie patrzyli na mnie jak na jakąś dziwaczkę, mało kto wiedział, że Arek jest moim chrzestnym.- Nie wiem co mam robić... I co ja teraz mam zrobić? Boję się. O wszystko. Przeraża mnie moja bezsilność i uczucie do niego. Boję się, że nie dam sobie z tym wszystkim rady... To znowu się powtarza... Arek błagam... Daj mi jakiś znak co mam robić, bo nie daje rady.... Nawet nie wiesz jak mi cię brakuje-kolejne zabłąkane łzy na moich policzkach...- Zawsze będę Cię kochać, bez względu czy jesteś, czy nie- dokończyłam i odłożyłam kwiaty na grób.
Miałam całe policzki we łzach, a oczy czerwone od płaczu. Nienawidziłam się za to, co się stało. Obwiniałam się za wszystko... Za śmierć rodziców, Arka, Dominisia... To była tylko i wyłącznie moja wina...
Poczułam jak ktoś mnie obejmuje ramieniem. Chciałam zacząć protestować, ale ten zapach był mi taki znany, bo z jednej strony go nienawidziłam a z drugiej uwielbiałam... Poddałam się, nie chciałam już z tym dłużej walczyć, więc wtuliłam się w niego... Zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
- Jutro minie już dziesięć lat...- wyszeptałam ledwo słyszalnie tłumiąc szloch.- Tak długo już go nie ma... Jak ja tak długo wytrzymałam...
- To oznacza tylko tyle, że jesteś silną osobą- odpowiedział spokojnie.
Nie wiem ile tam byliśmy. Zaczęliśmy się zbierać jak zaczęło się ściemniać. Przez połowę drogi powrotnej milczeliśmy. Zapanowała ta sama cisza jak w drodze z Bełchatowa... Tak było do puki nie dostałam SMS'a od kogo? Od Polci:
Nocuję u Maria ;)
Zabiję, obiecuję, że ją zabiję...
- Cholera...- powiedziałam zbyt głośno, a za późno pomyślałam o ściszeniu głosu.
- Co się stało?
- Pola nocuje u Maria, a ja nie mam klucza...
- To możesz przecież zostać u mnie- powiedział spokojnie Francuz.
- Nico...
- Nie ma Nico... Zostajesz i już. Nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu- powiedział spokojnie.
Uśmiechnęłam się z wdzięcznością i ruszyliśmy do domu Francuza. Kiedy weszłam do domu od razu zapytałam o małą istotkę.
- Gdzie Bianka?
- U Kevina- odpowiedział chłopak.- Wina?
- Z miłą chęcią.
(Nico)
Usiedliśmy na kanapie i przyniosłem wino. Nie wiem czy powinienem, ale żaden inny napój nie przychodził mi do głowy... Więc nalałem trunku do obu kieliszków i wróciłem do salonu.
Dziewczyna siedziała na kanapie z podkulonymi nogami tak, że jej broda opierała się o kolana. Była smutna i to było po niej widać...
Usiadłem obok niej i podałem jej kieliszek. Blondynka uśmiechnęła się słabo. Coś było nie tak. Chciałem wiedzieć co, ale nie chciałem na nią naciskać, bo bałem się, że się przestraszy...
Włączyłem TV. Skakałem po kanałach patrząc na nią czy coś ją przypadkiem nie zainteresuje. Nagle dziewczyna uśmiechnęła się. Spojrzałem na telewizor i zobaczyłem jakiś film. Rozumiałem wszystko, bo miałem włączone filmy po angielsku.
Spojrzałem jeszcze raz na dziewczynę. Nadal się uśmiechała. Odłożyłem pilota na stolik i oparłem się o kanapę. Nim się zorientowałem blondynka wtuliła się w moje ramie.
- Poczekaj chwilkę- powiedziałem spokojnie i podniosłem rękę.
Blondynka bez chwili namysłu ułożyła głowę na moim obojczyku. Otoczyłem ją ramieniem i zaczęliśmy oglądać film. Nawet był ciekawy... Jak się nazywał...? "P.S. Kocham Cię". Naprawdę fajny film, ale taka typowa komedia romantyczna... Nie, żebym nie lubił, ale takie filmy zazwyczaj oglądają zakochane pary, a my przecież... No właśnie... My... My jako przyjaciele, ten układ mi cholernie nie odpowiada, ale nie chcę stracić jej na amen... Nigdy bym nie przypuszczał, że jakaś dziewczyna może tak namącić w głowie, a jednak... Mery jest tego najlepszym przykładem...
Wracając, oglądaliśmy film i pierwszy raz od miesiąca widziałem, żeby dziewczyna się tak promiennie uśmiechała. Widać, że lubiła ten film, a aktor, który grał w nim główną rolę chyba należał do grona jej ulubionych...
Więc wszystko było ok, do momentu wspomnień głównej bohaterki jak poznała swojego męża. Na początku rozgrywająca się z tego śmiała, ale kiedy się pocałowali od razu wiedziałem, że coś było nie tak. Umilkła. Spojrzałem na nią, miała spuszczoną głowę.
Wyciągnąłem rękę w jej stronę ale w połowie się zawahałem i zatrzymałem ją. Widząc brak reakcji z jej strony delikatnie pogłaskałem ją po policzku. Blondynka podniosła na mnie swój wzrok. Jej oczy były pełne łez. Kiedy jedna z nich spłynęła po jej bladym policzku otarłem ją momentalnie kciukiem...
Teraz to było silniejsze jak moje oczy spotkały się z tym pięknym stalowym-błękitem. Przybliżyłem się do niej. Mierzyliśmy się wzrokiem jakbyśmy chcieli się przejrzeć na wylot, wszystko zaczynając od zamiarów przez myśli do najskrytszych marzeń.
Widząc brak reakcji ze strony blondynki przybliżyłem się jeszcze bardziej i delikatnie musnąłem jej usta. Raz, drugi, trzeci.... Zero reakcji z jej strony... Poniosło mnie delikatnie mówiąc... Wpiłem się w jej usta z taką zachłannością, że dziewczyna przewróciła się na kanapie a ja znalazłem się nad nią... A to co się działo później, jest nie do opisania...
*********************************************************************************
Jest i 19!
Przepraszam, że akurat dzisiaj,
tak wiem miałam wczoraj wstawić,
ale byłam padnięta...
Może i nie grałam, gdyż miałam się
oszczędzać na dzisiaj to i tak nie miałam sił...
Mam nadzieję, że się nie gniewać?
I czy się podoba...
Mam nadzieję, że tak...
Piszcie w komentarzach co sądzicie...
Buziaczki...
Oczywiście w policzki ;P
Zuśka &Tośka