piątek, 7 lipca 2017

24

(Mariusz)
Z rozmyśleń wyrwał mnie Nico, który spytał się, czy jedziemy, bo zaraz trening. Ja tylko kiwnąłem głową i poszedłem za nami. Cały czas miałem w głowie słowa Poli. Musimy na ten temat pogadać. Podjechałem pod blok mając nadzieje, że będzie w mieszkaniu, ale się myliłem. Wziąłem swoją torbę i pojechałem na hale. Wszedłem jakoś nie chętnie, nie darłem się przez całą szatnie tylko gestem ręki się przywitałem i usiadłem na swoje miejsce i się przebrałem. Po czym z wodą w ręku ruszyłem na boisko. Kiedy rozpoczął się trening musiałem się wyłączyć, bo nawet nie wiadomo, kiedy się skończył. Ja jak z automatu zrobiłem to co zawsze po treningu, czyli kąpiel i potem się ubrałem. Z nadzieją pojechałem, że Pola już jest, ale nadal nic... Wszedłem do kuchni i zobaczyłem na lodówce karteczkę:
"Zrobiłam zakupy, 
kolację masz w lodówce, 
nic mi nie jest, 
ale dzisiaj chce być sama. 
Nie dzwoń, nie pisz... 
Pola 
PS. daj mi czas..."

Zjadłem to, co Pola przygotowała i usiadłem na kanapie. Włączyłem telewizor, żeby nie było aż tak cicho. Lecz nie interesowało mnie nic, co w nim leci. Spojrzałem na wyświetlacz, gdzie było ukazane połączenie od Janusza. Odebrałem, chociaż przyznaję, że się przez chwile zawiesiłem.
-Tak?
-No siemaneczko Mario, co Ty na to byśmy wyskoczyli na jakiegoś browarka? Jeśli Pola Ci pozwoli, oczywiście...
-Ależ Ty dowciapny Marcin, że aż nie wiem co powiedzieć...
-Haha... No wiadomo... Więc jak? Idziesz czy najpierw się pytasz?
-Nie, no przestań... Idę...
-A Pola nie będzie zła?
-A co Ty, żeś się uparł tak na nią...
-Z ciekawości...
-Nie będę jej pytał, bo i tak jej nie ma...
-Aha... i wszystko jasne... - zaczął się śmiać.
-Ty bo zaraz sam se pójdziesz na te piwo.
-Oj no... Maniek nie obrażaj się... To co... Tam, gdzie zawsze?
-Ok. Będę za 20 minut.
-Ok. Nareczka.
-No cześć.
Odłożyłem telefon. Przebrałem się i wyszedłem z mieszkania. Droga zajęła mi może 10 minut? Nawet nie wiem, bo nadal w myślach błądziłem, gdzie może być Pola. Wszedłem do baru. Tam już czekał na mnie mój przyjaciel. Podszedłem do niego i zamówiliśmy se piwko. Zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy, ale kiedy weszło na temat Poli odruchowo spojrzałem na telefon, gdzie na wygaszaczu była ona.
-Dobra Marcyniak, w bambuko możesz robić Winiara i Szampona, ale mnie nie oszukasz. Dobra, o co pokłóciłeś się z Polą?
-No co mam Ci powiedzieć... No Pola zaczęła coś mówić, potem ugryzła się w język i nie chciała powiedzieć... No co mam Ci więcej powiedzieć?
-A o co chodziło?
-O Marysie...
-Marcyniak Ty tępaku!!! Miałeś Kasie, prawdę?
-Nie wspominaj mi o niej...
-Dobra to inaczej, ale teraz pomyślisz, błagam... Jeśli obiecałeś mi, że nigdy ale to nigdy nie powiesz jej o jakieś tajemnicy, czy powiedziałbyś jej?
-No nie...
-No to pomyśl sobie, że może Pola coś obiecała Marysi i nie może powiedzieć, jeśli ona nie chce by ktoś wiedział. Ale jeśli dobrze wiem, to one są z bidula, tak?- kiwnąłem głową, że się to zgadza. - To teraz pomyśl, co one ze sobą przeszły i nie chcą wspominać, bo chyba to nie był jakiś dobry czas, więc?
-Janusz... Co ja bym zrobił bez Ciebie...
-Na pewno byś się zgubił i wiadomo, czemu ja sypie, a Ty środek...
-No dzięki...
-Spoko... No leć do niej...
Wstałem i zacząłem biec, ale się cofnąłem...
-Marcyniak, pomyśl... Gdzie ona mogła by być?
-No właśnie nie wiem...
-Może u siebie w domu?
-Ale ja nie mam kluczy...
-Jedź do Marysi i weź od niej klucze...
-Ale co...
-Powiedz, że Pola chciała wziąć jakieś buty czy kurtkę, wysil się... Mariusz... Nie załamuj mnie..
-Dzięki...
Pojechałem do Marysi, oczywiście nie obeszło się bez pytań po co i na co, ale w końcu mi dała. od razu pojechałem do ich domu. Prze kluczyłem zamek i wszedłem powoli do mieszkania. Zapaliłem światło i skierowałem się do jej pokoju, ale jej tam nie było, potem do sypialni Marysi, ale też jej tam nie było, a potem do salonu, ale w końcu znalazłem ją śpiącą na parapecie, a obok stała nutella i masło orzechowe. Ale co najlepsze obok tego były jeszcze tabletki przeciwbólowe i alkohol?
-Jezus Maria, Pola?!
-Czego się kurwa drzesz?!
-Czy Ty?
-No a kurwa nie?!
-Czy Ty?!
-Nie, kurwa... Taka głupia nie jestem, żeby mieszać tabsy z alkoholem... Nawet tego nie tknęłam, a tabsy dlatego, że mam swoje dni i mnie brzuch napierdala, ale jeśli dobrze wiem, miałeś mi dać spokój...
- Pola ale zrozum, że ja nie umiem bez Ciebie  żyć...
-To może się naucz...
-Czekaj, co?!
-Nadal głuchy?! Jeśli nie umiesz uszanować tego, że chce być sama to masz problem, al teraz wyjdź!!!
-Nidzie nie wyjdę!!! Musimy porozmawiać!
-A co teraz kurwa robimy?!
-Jeśli dobrze wiem to drzemy japę!!!
-Ale to Ty zacząłeś!!!
-I ja to zakończę!!!
W swoje dłonie wziąłem jej twarz i złożyłem na pocałunek ja jej słodkich jeszcze od nutelli ustach.  Może i trwał krótko, ale za to się uspokoiliśmy. Przytuliłem ją do siebie bardzo mocno, a ona zaczęła płakać... Gładziłem ją po plecach. PO czym wyszeptałem do jej ucha:
-Przepraszam, że tak naciskałem... Przepraszam, że teraz przez ze mnie płaczesz... Jeśli chcesz mogę stąd wyjść i dać Ci czas, tyle ile będziesz chciała... Tylko coś powiedź...
Czekałem aż się uspokoi. Kiedy zaczęła płytko oddychać, spojrzałem na nią a ona zasnęła. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do ją do pokoju. Delikatnie położyłem i przykryłem kołdrą. Pocałowałem w czółko i chciałem wyjść, lecz mnie zatrzymała.
-Mariusz, proszę... Zostań... Proszę...
Obróciłem się i zobaczyłem, że po jej policzkach znowu spływają łzy. Wróciłem do niej i położyłem się obok niej i mocno przytuliłem do siebie.
-Zostanę, jeśli tylko będziesz chciała...
-Chcę... Proszę nie zostawiaj mnie...
-Nie zostawię... Nigdy...
Po czym pocałowałem jej czoło i czekałem aż zaśnie. Długo to nie trwało, gdyż po chwili odpłynęła. Poszedłem ogarnąć kuchnie i wziąłem ze sobą tabletki i wodę. Rozebrałem się z ciuchów i położyłem się obok niej. Przytuliłem się do niej, a ona tylko cicho się spytała, czy mam tabletki, a ja kiedy brała ostatni razem a ona ze 2 godziny temu... Nie chętnie wstałem i podałem je i wodę. Wzięła dwie, a ja na nią spojrzałem...
-No co? Gdyby Ciebie tak bolało, to też byś tak brał...
-I nic z tym nie zrobisz?
-No nie...
-A takie bóle masz?
-Od kiedy mam okres... Czasami jest mocniejszy taki jak dzisiaj, albo boli i da się wytrzymać... I spokojnie to tylko taki jeden dzień lub dwa nie dłużej...
-To czemu dzisiaj Ciebie aż tak boli?
-Nie dzisiaj Mariusz...- przytuliła się do mnie.- Teraz mam słabsze przeciwbólowe, a tak to zawsze mam mocniejesz i w ogóle jakbym była na haju i zazwyczaj Ciebie nie ma, więc jest lepiej, że nie widzisz mnie w takim stanie... I uprzedzam... Nic nie da się z tym zrobić...
-Dobra... A teraz cicho, idziemy spać...
-Yhm...
Przytuliłem ją do siebie i chwile później spała w najlepsze, a ja wpatrywałem się w nią, przy okazji zastanawiałem się, dlaczego aż tak mocno kobiety muszą cierpieć... Ale no nic nie zrobisz... Wtuliłem się w nią i zasnąłem. Czułem jak wstaje parę razy i pytałem czy wszystko ok. A ona jak zawsze, że tak i że idzie do łazienki ale słyszałem jak się faszeruje tabletkami i pije wodę... Spojrzałem na wyświetlacz i zobaczyłem że jest już 6.00, a trening jest na 9.00... Poleżałem z nią jeszcze chwile i wstałem. Zrobiłem śniadanie i po czym je zjadłem, a Pola się męczyła. Poprosiłem by została w domu i leżała, jak skończy mi się trening, to po nią przyjadę i pojedziemy do mojego mieszkania, ale ta się uparła i powiedziała, że musi posprzątać mieszkanie, bo Maryś przyjedzie i w ogóle... Poprosiłem dziewczynę, by ta chociaż nie robiła nic, ale znając życie i tak zrobi po swojemu...

(Pola)
Wiedziałam, kto wszedł, po pierwsze, bardzo dobrze znałam jego chód i charakterystyczne zamykane drzwi, ale wiecie co go najbardziej zdradziło? Perfumy... Ten boski zapach, który uwielbiam... Dobra Pola siedź cicho to może nie przyjdzie do Ciebie, ale gdzie tam... Musiał mnie znaleźć... Po czym zaczął się drzeć... No to ładną wymianę zdań przerwał całując mnie... Jak mi tego brakowało... Po czym przytulił mnie, a ja co? No się rozryczałam, jak małe dziecko... A on wyszeptał mi do ucha słowa, które dały mi do myślenia...
-Przepraszam, że tak naciskałem... Przepraszam, że teraz przez ze mnie płaczesz... Jeśli chcesz mogę stąd wyjść i dać Ci czas, tyle ile będziesz chciała... Tylko coś powiedź...
Kiedy się uspokoiłam zamknęłam oczy, bo znowu poczułam ten cholerny ból... On musiał uznać, że zasnęłam. Wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Przykrył i chciał wyjść, ale ja nie chciałam, potrzebowałam go...
-Mariusz, proszę... Zostań... Proszę...
Obrócił się i chwile później leżał obok mnie i cicho mówił.
-Zostanę, jeśli tylko będziesz chciała...
-Chcę... Proszę nie zostawiaj mnie...
-Nie zostawię... Nigdy...
Leżeliśmy wtuleni w siebie, ale w końcu mi się chociaż na chwile przysnęło. Ale nie na długo, bo znowu poczułam ten straszny ból.
-Mariusz, mógłbyś przynieść mi tabletki i wodę?
-Jaki czas temu je brałaś?
-2h temu...
Musiałam skłamać, bo by mi ich nie dał... Chyba nie do końca uwierzył, ale mi je dał. Mierzył mnie, ale ja mu tylko powiedziałam, żeby sam brał, jakby go bolało. Po czym jak na grzeczną dziewczynkę przystało, odpowiadałam na pytania. Po czym znowu zasnęłam ale wstawałam i co chwile do łazienki, a potem dalej się faszerowałam tym. Kiedy dochodziła podajże 7.30 Mariusz wstał i poszedł do kuchni. Po czym ja też wstałam i znowu do łazienki. Poszłam do kuchni, a tam były przygotowane kanapki, żeby nie martwić go zjadłam na siłę jedną. Później chłopak uświadomił mnie o tym, że zabierze mnie po treningu do siebie, ale ja mu odmówiłam, że muszę posprzątać mieszkanie, co wynikło małymi wymianami zdań na ten temat, ale w końcu odpuścił i mnie po prosił, żebym chociaż na niego poczekała... No ale ja jak to ja nie miała w tego w planach. Kiedy wyszedł włączyłam muzykę na lapku i poszłam się ogarną i potem wzięłam się za sprzątanie. Oczywiście za nim Mariusz przyszedł, większość była już posprzątana, tylko została mi kuchnia i mój pokój. Więc kiedy zaczęłam sprzątać kuchnię przyszedł i po jego minie było widać, że mu się to nie podoba, ale no cóż... Życie... Podeszłam i dałam mu buziaczka i wróciłam do obowiązków, a jego wysłałam, żeby się umył. Kiedy się ogarnął, pomógł mi skończyć sprzątać kuchnię i ruszyliśmy do mojego pokoju. Mariusz ścierał kurze, a ja zaczęłam myć szyby, a kiedy skończyliśmy wzięliśmy się za moją szafę. Kiedy skoczyliśmy, rzuciliśmy się na moje łóżko. nie miałam sił i chwile później spałam. Obudziło nas dopiero małe krzyki w mieszkaniu...
Mariusz poszedł sprawdzić kto to, a ja leżałam dalej.
-Kurwa mać, Marcyniak, wiesz jak mnie wystraszyłeś?! Miałam już ochotę urwać łep Poli, że nie zamknęła drzwi!!!
-Maryś nie krzycz, Pola śpi...
Po czym wstałam i wyszłam.
-Nie prawda, nie śpię...
Dziewczyna mnie zmierzyła. Ale ja podeszłam i przybiłam piątkę z Nico i wróciłam do Mariusza, żeby się przytulić, ale Marysia zaczęła się pytać, co się mi stało.
-Mania, nic mi nie jest... Po prostu trochę źle się... Jestem niedysponowana, a Ty wiesz jak ja to znoszę...
-Aha... I wszystko jasne...
-Nom...
Po czym chciała wziąć swoją torbę, ale Nico ją uprzedził i znowu się zaczęło... To samo... Zostaw nie ruszaj, ja jestem tylko w ciąży i bla, bla, bla.... Nie mogła tego słuchać i poszłam się położyć... Po czym przyszedł do mnie Maniek. Położył się obok mnie i tak se leżeliśmy. Kiedy dochodziła 19.00 wstałam i poszłam zrobić kolację. Ale tam już urzędowała Marysia z Nico, którzy nadal rozmawiali na temat tego mieszkania i żeby się nie przemęczała. Więc jak się tam pojawiałam tak też zniknęłam. Poszłam do pokoju, ale najpierw zahaczyłam o łazienkę. Maniula spał w najlepsze, więc tylko się położyłam obok niego i wzięłam się za książkę. Potem przyszła Marysia i oznajmiła, że jest kolacja. Obudziłam środkowego i poszliśmy do nich.

(Mery)
No nie powiem, zdziwiła mnie reakcja przyjmującego. W sumie sama nie wiem czemu. Miałam takie dziwne przeczucie, że jego reakcja będzie zupełnie inna, a tu proszę. Moje przeczucie po raz pierwszy mnie zawiodło. No ale cóż... Kiedy Nico wyszedł wpadła do mnie Polcia i wiecie, jak to ona wypytywała o jego reakcję. Kiedy wszystko jej powiedziałam wywaliła ją pielęgniarka, że niby potrzebowałam odpoczynku! Jeszcze czego, mam zostać sama, z moimi nieposkładanymi myślami?! No jeszcze czego! Ale nie, ona wie lepiej co dla mnie najlepsze... Jak ja nie cierpię polskiej służby zdrowia...
No ale co miałam zrobić... Siedziałam i myślałam nad tym wszystkim... Nie, nie spałam, tylko myślałam. Przez całą noc nie zmrużyłam oka bo bałam się co będzie... No dobra, może dramatyzuje, ale już straciłam jednego maluszka, nie chcę żeby to się powtórzyło... Wiem, Nico to nie Damian, ale świadomość tego co się stało nadal siedziała mi gdzieś z tyłu głowy... Wiecie, jak klątwa Pucharu Polski, że jeśli się go wygra, nie wygrywa się PlusLigi.
Ale wracając. Kiedy się otrząsnęłam? Kiedy lekarz poinformował mnie o swoim przybyciu. A kiedy? gdzieś tak około 9:15. Fajnie co nie? Więc, poinformował mnie, że zrobią mi jeszcze badania i w najbliższym czasie mnie wypuszczą, czyli jutro wieczorem. Ludzie, jeszcze jedna noc w tym okropnym sterylnie białym pomieszczeniu! Jak ja nienawidzę takich rzeczy... Nie cierpię wręcz.
- A nie mogę się wypisać na własne życzenie?
- Niestety nie. To są obowiązkowe badania, a biorąc pod uwagę pani anemię muszę przyznać, że bardzo nie rozsądnie byłoby się wypisywać nie tylko z uwagi na pani stan, ale również z uwagi na dobro dziecka.
- Ale ja się dobrze czuję.
- To, że pani się dobrze czuje, nie znaczy, że wszystko jest w początku.
- Dobrze- odpowiedziałam zrezygnowana i odwróciłam głowę w stronę okna.
Nie miałam nic ciekawszego niż przyglądanie się temu co dzieje się na zewnątrz. To jedyne co mogłam robić. Nie było mowy żebym nawet wyszła z łóżka dalej niż do łazienki. Traktują mnie jak obłożnie chorą, a taka nie jestem. Ludzie, ciąża to nie choroba. Najpierw tłumaczyłam to temu  Igle a teraz muszę jeszcze lekarzom i pielęgniarkom za każdym razem jak chcę wyjść z pokoju...
Więc kiedy w końcu mogłam wyjść ze szpitala to się ucieszyła, a kto na mnie czekał? No Nico, yeah.... Pojechaliśmy od razu do mnie, ale nadal rozmawialiśmy temat tego mieszkania razem. Ja rozumiem, że się martwi, że jego dziecko, no ale chłopie no... Kiedy przyjechaliśmy już na miejsce, poszłam do góry i przestraszyłam się, że Pola znowu nie zamknęła drzwi.
-Czekaj, ja pójdę pierwszy.... - powiedział Nico i szedł, aż wyłonił się środkowy.
-Kurwa mać, Marcyniak, wiesz jak mnie wystraszyłeś?!- powiedziałam, chyba dosyć głośno. -  Miałam już ochotę urwać łep Poli, że nie zamknęła drzwi!
-Maryś nie krzycz, Pola śpi...
Kiedy mówił blondynka była już za nim.
-Nie prawda, nie śpię...
Zmierzyłam Pole, bo chyba coś nie swoja, ale chyba nic z tego nie zrobiła, tylko podeszła i przybiła piątkę z Nico i wróciła do Mariusza, żeby się przytulić. Dobra, coś jest nie tak.
-Pola, co jest? Coś się stało? Wszystko w porządku? Może chora jesteś?
-Mania, nic mi nie jest... Po prostu trochę źle się... Jestem niedysponowana, a Ty wiesz jak ja to znoszę...
-Aha... I wszystko jasne...
-Nom...
Kiedy chciałam wziąć swoją torbę, bym mogła się rozpakować, przyjmujący uprzedził mnie mówiąc:
- Nie będziesz dźwigać! O nie na pewno nie...
-Bo co?
-No jesteś w ciąży!
-Ale to nie choroba! Ile razy mam wszystkim powtarzać!
-Ale nie możesz się przemęczać! Więc chce, byś się do mnie wprowadziła!
-Niby czemu?! - Pola miała nas najwyraźniej dosyć i wyszła.
-Ej... Uspokójcie się! Marysia nie może się denerwować!
-I Ty też! Ciekawe czemu tego nie robicie, jak nie jesteśmy w stanie błogosławionym, tylko leżycie a kanapach i tylko EJ MAŃKA PRZYNIEŚĆ MI PIWO!
-Ale ja tak jeszcze nie powiedziałem do Ciebie!
-Uderz w stół na nożyce się odezwą. - skomentował nas środkowy i se poszedł do Poli.
-To był przykład!
-Coś nie trafny...
-Jezu... Dobra skończ... - poszłam do kuchni.
-Nie! Musimy porozmawiać!
-A co robimy?
-Dobra nie o to mi chodziło!
-To o co?
-Byś się do mnie wprowadziła! Chce mieć Cię na oku!
-A co ja jakaś niepełno sprawna jestem, żebyś się mną zajmował?
-Nie, ale nosisz moje dziecko!
-i to jest tego powód tak?
-Nie tylko, Maryś, Ja Ciebie kocham i marzę z Tobą założyć rodzinę, czy Ty tego nie wiesz! Mieć dzieci...
-Jedno masz już w drodze.
-Dwoje, a może troje...
-Jak sam se urodzisz!
-I urodzę! razem z Tobą!
-Chcę to zobaczyć!
- I zobaczysz...
-Dobra, weź...
I wyszłam. Poszłam zawołać parę poloniową na kolacje. Było chyba widać, że jesteśmy nabuzowani, ale nikt nie ważył się odezwać.

*********************************************************************************

Cześć wszystkim!
Dawno nie pisałam do Was ;)
Sorki... Nie mam czasu na nic...
Nawet teraz...
Więc dodaje szybko 24 
i życzę miłego czytania :)
Mam nadzieję, że się podoba!
Piszcie co myślicie o tym wszystkim ;)
Do zobaczenia niebawem...
Aaa... Jak ktoś czyta bloga o Nico i Ali

To chce powiedzieć, 
że zaczęłam wrzucać znowu rozdziały 
i chce byście zwrócili uwagę na notatki jakie napisałam 
i proszę o odpowiedzi na nie...

Z góry dzięki ;*
całuski (w policzka xd) Zuśka&Tośka 

2 komentarze:

  1. Awww <3 no super jest, miło że taki dłuuugi ;D ahh te dni, każda kobieta to wie, a faceci chyba nigdy nie zrozumieją ;P "jak sam se urodzisz" no jebłam XD haha, swoją drogę trochę głupio jak sobie uświadomiłam, że z tamtej Skry już nic nie zostało... No cóż Buziaki laski ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, faceci nigdy nie zrozumieją tego xd i tak, troszkę głupio, że z tamtej Skry już praktycznie nic nie zostało... Ale no cóż, my niestety wpływu na to nie mamy... I dziękujemy za buziaczki ;*

      Usuń